Kolejny wypad z ekipą Bikestats zasiloną przez Arka i Gregera. Według wszystkich prognoz miało być słonecznie, niestety dzień rozpoczął się deszczem. Na szczęście Zibi zaplanował dla nas trasę podczas której zastanawialiśmy się jak przetrwać do końca, a deszcz był mało istotnym utrudnieniem. Pierwszą atrakcją było wejście z Lądka do ruin zamku Karpień.
Dzięki temu, że naszą drogę przecinał szlak rowerowy, mogłem z grupą tych, którzy wolą jeździć na rowerze zamiast go nosić, pojechać do Rozdroża Zamkowego. Z resztą grupy spotkaliśmy się przy ruinach zamku.
Dalsza trasa leśnymi drogami prowadziła na Przełęcz Gierałtowską.
Kawełek za przełęczą nastąpiła zmiana planów, ze względu na warunki i późną godzinę postanowiliśmy zrezygnować ze zjazdu do Javornika i pojechaliśmy przez Zalesi na obiad do Travnej :)))
Na przełęcz Lądecką dotarliśmy o 17-tej. Tylko niezniszczalny Toomp miał jeszcze energię, żeby zaatakować szczyt Borówkowej.
Potem nastąpił szybki zjazd do Lądka i rajd z Leą na pociąg, tym razem na stację przybyliśmy kilkanaście minut przed pociągiem.
Dzięki za szalony rajd po skałkach i kamolach :)
Komentarze (14)
Ryjku kolego najdroższy już się wpisuję, co mam zrobić że tak szybko wystawiasz wpisy jak jeździsz czyli błyskawicznie, ja nawet tak szybko nie potrafię oddychać ;)). Oj fakt było mokro, błotno, ale świetnie, z taką ekipą można nawet pływać z rowerem i to nie wodnym ;)). A na koniec Emi nas jak zawsze przegoniła do pociągu że z butów nie było co zbierać ;)). Dzięki Ryjek za towarzystwo, jak i całej ekipie za super spędzony dzień. Zibiemu nie dziękuję bo przez niego musiałem pół dnia spędzić myjąc białą strzałę ;))). Pozdrawiam.
To widzę, że nie jestem jedyną, która za małolata zamiast spać oglądała Latający Cyrk MP czy też Żywot Briana, chłonąc jak gąbka chrześcijańskie treści ;) A propos Ministerstwa - na zeszłe Boże Narodzenie moi bracia pod choinkę otrzymali ode mnie koszulki tematyczne. Jeden właśnie z Ministerstwem, drugi z Hiszpańską Inkwizycją :D
Cześć Ryjozo, Czasami odnoszę wrażenie, że przy tej dawce humoru, która nam towarzyszy, Ministerstwo Głupich Kroków to mały pikuś, pozdrawiam serdecznie.
Bogdano: masz rację, nie ma zdjęć z najlepszego momentu wycieczki, kiedy to raczyliśmy się smakowitym czeskim piwem, pysznym jedzeniem i śmialiśmy do rozpuku. Oficjalna wersja jest taka, że miałem zaparowany obiektyw, a nieoficjalnie - kto tam nie był i tak na zdjęciach nie zobaczy jak było :)))
Emi: moja miejska myjka karherowa poradziła sobie z brudem w 3 minuty, Feniks jest świadkiem. Potem poczułem jakby rower dostał skrzydeł, warto mu fundnąć taką kąpiel za 3 zeta.
Gregor: żałuję tylko, że nie udało mi się z Tobą pogadać na podjeździe na Przełęcz Lądecką, ale kiedy Ty mówiłeś, ja walczyłem z oszalałym pulsem.
Zibi: jeśli planujesz zjazd ścieżką którą wnosiliśmy rowery, to ja już zaczynam planować jej objazd, mam nadzieję, że znajdą się chętni na przyłączenie do mnie :P
Anamaj: pogoda pokrzyżowała plany, a ja ciągle zastanawiam się co by było, gdyby nie padał deszcz, czy dotarlibyśmy na zachód słońca na Borówkową?
Arek: jestem pełen podziwu dla Twojej postawy, pewnie zaciskałeś zęby, ale wszystkie niedogodności pokonywałeś z uśmiechem na twarzy. Mam nadzieję, że następnym razem nasza grupa pokaże bardziej ludzkie oblicze ;)
Toomp: dzięki za fotę, jako jedyny dotarłeś tego dnia na szczyt, dzięki temu zdałem sobie sprawę, że było to możliwe :D
Ankaj: cieszę się, że dostrzegłaś humor w moim wpisie, pisałem go z uśmiechem na pysku. To była przygoda, którą długo będziemy wspominać.
Feniks: dlaczego nie dodałeś jeszcze komentarza na moim blogu, możesz się zrehabilitować klikając "lubię to" ;)
Wszystkim Wam dziękuję za wpisy, bez komentarzy mój blog byłby smutaśny.
Pogoda przeszkadzała, ale i tak było miło :). Aura daje w kość podczas samego wyjazdu, ale dzięki temu można docenić ciepło kawiarni/restauracji, a i wspomnienia są dzięki temu bogatsze. Dopiero przy praniu jest gorzej :P Pozdrawiam!
Dzięki Ryjku za, jak zawsze, wspaniałe towarzystwo, kupę śmiechu (również do łez w Lądkowej kawiarni:) i odprowadzenie mnie na sam peron! Do rychłego zobaczenia.
Pogoda pokrzyżowała plany, ale świetnie się bawiliśmy. Mój rower chyba nigdy nie był taki brudny. W niedzielę pojechaliśmy na ruiny Zamku Rychleby - jest tam pięknie. pozdrawiam
Bardzo ciężkie warunki atmosferyczne jak na oficjalny debiut w tak zacnym gronie :) Trasa mocno dała mi w kość ponieważ nie często śmigam po tak trudnym terenie i do teraz cały czas zastanawiam się jakim cudem dałem radę na tych swoich "łysych" oponach. Pechowa aura okazała się chyba dla mnie szczęściem w nieszczęściu bo gdyby planowana trasa nie została skrócona prawdopodobnie musielibyście pochować mnie gdzieś na podjeździe na Borówkową :) Dzięki za super wycieczkę w miłej atmosferze (nigdy wcześniej nie miałem przyjemności jeździć w aż tak licznej grupie) i za przyjęcie. Jest co wspominać. Fajnie było osobiście poznać ludzi, których ciekawe relacje z rowerowych wycieczek od dłuższego czasu śledziłem tutaj na Bikestats, i mieć okazję zobaczyć ich w akcji na żywo :) Do zobaczenia!
Wejście do ruin.... - niezwykle trafna uwaga. Oj, uśmiałam się Ryjku czytając twój opis. Idealnie trafiasz w moje poczucie humoru, co już nieraz zauważyłam. TO BYŁA PRZYGODA!!!! Pozdrawiam dwa razy. Ania
Góry fascynowały mnie od dziecka, rowerem zaraziłem się kilkanaście lat temu, uwielbiam fotografować przyrodę. Na tym blogu staram się łączyć moje pasje.