Trochę inaczej przejechane Góry Bardzkie. Podjazd na Przełęcz Łaszczowa ulubioną górną drogą nad Wojciechowicami, a dalej nowymi duktami leśnymi do Barda.
Powrót na przełęcz niebieskim szlakiem pieszym i stąd mój kolejny kombinowany przejazd najpierw czerwonym szlakiem rowerowym a potem przejście na niebieski pieszy zaraz przed Kłodzką Górą. Dzięki temu w łatwy sposób dostałem się na ten dość wysoki szczyt.
Miałem jechać w innym kierunku, ale pogoda nie rozpieszczała, temperatura w okolicy zera stopni i deszczyk, który straszył chociaż nie padał. W Laskówce zamiast na Złoty Stok skręciłem czerwonym szlakiem rowerowym w kierunku Barda.
Zależało mi, żeby przejechać cały czerwony szlak rowerowy okazało się, że jest tylko na mapie, w terenie jeszcze nie ma oznaczeń. Dzięki tym poszukiwaniom dojechałem aż do Nysy i odwiedziłem urokliwą wioseczkę Janowiec. Miła mieszkanka pozwoliła mi przejechać przez swoją posesję i wskazała najkrótszą drogę.
Powrót z Barda bocznymi asfaltami, które idealnie nadają się do jazdy rowerami. Przed Wojborzem nowy kawałek asfaltu bardzo ułatwił podjazd na wzniesienie.
Zimno i wilgotno ale dzięki temu ładnie wychodziły zdjęcia. Miks moich ulubionych dróg w Górach Bystrzyckich. Na początek droga przez Pokrzywno i Droga Stanisława.
Następnie przejazd przez Łysinę na Drogę Wieczność. Moje ulubione miejsce na Wieczności z modrzewiami ciągle jeszcze zielone, więc na pewno wrócę tu tej jesieni.
Kolejna ścieżka poprowadziła mnie na Drogę Wiecznego Strachu Polecam tym, którzy lubią teren i nie boją się niczego ;)
Długa Droga dość monotonna, ale do tej strony dość dzika i widać, że słabo uczęszczana. Na górnym zdjęciu ciekawy rozjazd, czy ktoś tam był i wie gdzie prowadzą poszczególne drogi?
Powrót na Drogę Wieczność i przez Pokrzywno do domu.
Od dawna planowaliśmy w Leą wspólny wyjazd po tych wszystkich niefartach jakie nas w tym roku spotkały i w końcu nadszedł dzień w którym mogliśmy się spotkać na rowerze. Trasę zaplanowała Lea, dołączył Toomp i Merlin. Były to dla mnie Góry Suche jakich jeszcze nie znałem. Początek był zaskakujący, kiedy w Łomnicy skręciliśmy w boczną drogę w kierunku przeciwnym do tego, który zazwyczaj wybieram, a która nieoczekiwanie bardzo szybko zaprowadziła nas na Przełęcz Pod Spicakiem.
Z przełęczy kawałek szlakiem rowerowym, ale po chwili wjechaliśmy w przepyszny singielek czarnym szlakiem pieszym, który poprowadził nas na trawers Kostrzyny i Włostowej. Końcówka niesamowicie mocna, na której chyba tylko ja odpuściłem.
Po odpoczynku i pogaduchach w Andrzejówce przyszła pora na Turzynę i Skalne Bramy. Nie obyło się bez radosnej twórczości na którą sam przystałem czyli zjazd a właściwie zejście od ruin zamku Rogowiec czerwonym szlakiem pieszym.
Ostatnią atrakcją miał być Rybnicki Grzbiet z singlem, którego nie jestem fanem. Zawsze zastanawiałem co jest nad nim i tym razem miałem okazję sprawdzić bo wjechaliśmy, a raczej wprowadziliśmy rowery na Janowiec z którego roztaczała się niesamowita panorama gór Wałbrzyskich i Sowich.
Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek na 30km wycisnął ponad 1000m przewyższeń, ale można było się spodziewać, że z Emi lekko nie będzie. Dla tych którzy chcą powtórzyć trasę track, warto z niego skorzystać.
Krótki ale intensywny wypad w Góry Bardzkie, tym razem na Epiku, który doskonale radzi sobie z terenowymi podjazdami i zjazdami. Coraz szybciej robi się ciemno, dlatego zjazd z Przełączy Łaszczowa zjechałem bez kombinowania asfaltem.
Po całonocnym biwaku przy ognisku pobudka o 4-tej rano i szybki przejazd na Skowronią Górę na wschód Słońca. Bardzo ciepła noc i poranek, piękny wschód słońca. Po nim powrót żółtym szlakiem pieszym do Kłodzka.
Góry fascynowały mnie od dziecka, rowerem zaraziłem się kilkanaście lat temu, uwielbiam fotografować przyrodę. Na tym blogu staram się łączyć moje pasje.