Od dawna planowaliśmy w Leą wspólny wyjazd po tych wszystkich niefartach jakie nas w tym roku spotkały i w końcu nadszedł dzień w którym mogliśmy się spotkać na rowerze. Trasę zaplanowała Lea, dołączył Toomp i Merlin. Były to dla mnie Góry Suche jakich jeszcze nie znałem. Początek był zaskakujący, kiedy w Łomnicy skręciliśmy w boczną drogę w kierunku przeciwnym do tego, który zazwyczaj wybieram, a która nieoczekiwanie bardzo szybko zaprowadziła nas na Przełęcz Pod Spicakiem.
Z przełęczy kawałek szlakiem rowerowym, ale po chwili wjechaliśmy w przepyszny singielek czarnym szlakiem pieszym, który poprowadził nas na trawers Kostrzyny i Włostowej. Końcówka niesamowicie mocna, na której chyba tylko ja odpuściłem.
Po odpoczynku i pogaduchach w Andrzejówce przyszła pora na Turzynę i Skalne Bramy. Nie obyło się bez radosnej twórczości na którą sam przystałem czyli zjazd a właściwie zejście od ruin zamku Rogowiec czerwonym szlakiem pieszym.
Ostatnią atrakcją miał być Rybnicki Grzbiet z singlem, którego nie jestem fanem. Zawsze zastanawiałem co jest nad nim i tym razem miałem okazję sprawdzić bo wjechaliśmy, a raczej wprowadziliśmy rowery na Janowiec z którego roztaczała się niesamowita panorama gór Wałbrzyskich i Sowich.
Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek na 30km wycisnął ponad 1000m przewyższeń, ale można było się spodziewać, że z Emi lekko nie będzie. Dla tych którzy chcą powtórzyć trasę track, warto z niego skorzystać.
DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM - BYŁA MAGIA :)))
Komentarze (4)
Oszczędna w słowa, za to bogata w ilustracje I jak zwykle optymistyczna relacja. Piękna wycieczka.
No proszę, nigdy nie wiadomo kogo się spotka, niby pieszy turysta a tu zakamuflowany bikestatsowicz :) Dlatego zacząłem się witać również z pieszymi turystami, o tej porze roku w górach pustki. Z moją formę kiepściutko, w tym roku już nic nie zwojuję.
miło było spotkać znajome twarze z blogów, które się czyta. mijaliśmy się właśnie na singielku czarnym pieszym. Tym razem chodziłem po suchych. Jakże różne były Wasze miny na tym podjeździe - pierwsza dwójka z uśmiechem, Toomp ze spokojem, twarz nie zdradzająca żadnych emocji. I Ty na końcu wyraźnie walczący, widać, że wracasz do jazdy a tu taka trasa.
Góry fascynowały mnie od dziecka, rowerem zaraziłem się kilkanaście lat temu, uwielbiam fotografować przyrodę. Na tym blogu staram się łączyć moje pasje.