Słoneczko za oknem spowodowało, że postanowiłem sprawdzić w terenie czy przypadkiem wiosna nie zawitała do kotlinki. W wycieczce towarzyszył mi Feniks, na którego spostrzegawczość bardzo liczyłem. Niestety wiosny ani widu, ani słychu, zima trzyma się nieźle co widać na zdjęciach, mimo to dzisiejsza wycieczka była bardzo udana - DZIĘKI FENIKSIE :)
Zaczęło się niespodziewanie, od radosnego electric boogie jaki odtańczył Feniks na widok swojego ulubionego drzewa.
Wierzby szumiały, ale nie było na nich oczekiwanych bazi.
Feniks próbował zastąpić pociąg na nieczynnej trasie do Stronia Śląskiego, ale szybko z tego zrezygnował ;)
Przełęcz Droszkowska musiała ulec naszym stalowym rumakom, śniegu nie było na niej wiele co zmobilizowało nas do dalszych poszukiwań.
Droga do Koloni Gaj.
Niestety dalej było nieco gorzej, rower dosłownie zakopywał się w śniegu, mimo to dotarliśmy do domu szczęśliwie.
ŻYCZĘ WSZYSTKIM RADOSNYCH ŚWIĄT I WIĘCEJ SZCZĘŚCIA W POSZUKIWANIU WIOSNY.
W górach zima trzyma się dobrze, śniegu jest dużo i ciągle można się w nim zapadać aż po kolana. Piękny słoneczny i mroźny dzień był idealny na realizację mojego planu wdrapania się na Śnieżnik od czeskiej strony idąc wierzchołkiem Mokrego Hrbetu. Szlak nie był przetarty, ale miałem szczęście bo przede mną szło dwóch Czechów na ski turach, ominęli oni Chatę Babushi i szczyt Podbelki, dzięki temu miałem frajdę dojścia do tych miejsc po nietkniętym śniegu - bez nawigacji chyba bym nie trafił.
Górna stacja wyciągu na Slamnik.
Pod Babuse, ski turowcy przecierają szlak
Zasypana Chata Babuse i 'dziewiczy' szczyt Podbelki.
Widok na Śnieżnik z Susiny.
Stworki pod wierzchołkiem Śnieżnika, w tle Mokry Hrbet którym przeszedłem.
Szczyt Śnieżnika.
Czeska turystka z najmniejszym zdobywcą szczytu w plecaku :)
Najwyżej położony kibelek we wschodnich Sudetach, niestety w okresie zimowym nieczynny :D
Śnieżna Chata, według mnie najpiękniejsza w całym regionie, z cudownym widokiem na Mokry Hrbet.
Piękne słoneczko spowodowało, że znów nie mogłem wysiedzieć w domu. W wycieczce towarzyszyła mi Ania, którą nie wystraszyła niska temperatura, ani dość mocny zimny wiatr. Dotarliśmy do czeskiej wioseczki Bozanov, tym razem mieliśmy szczęście trafić na otwartą knajpkę w której wypiliśmy małe co nieco ;)
Panorama Broumovsko z majestatyczną Koruna.
Pomiędzy lasami trafiliśmy na fragmenty ośnieżonych dróg.
Malowniczy cmentarzyk przy kościółku w Bozanovie.
Powrót z panoramą Radkowa i Broumovsko w tle.
Szybka regeneracja w Wambierzycach przed powrotem.
Niestety Snickers nie dał zbyt wiele sił i powrót wyglądał jak ściganie króliczka, trzy razy go doganiałem, ale za każdym razem mi uciekał :D Dziękuję Aniu za fantastyczną wycieczkę.
Deszcz przestał padać, przez chmury zaczęło przebijać się słońce, ruszyłem na rower. W planach miałem dłuższą wycieczkę, ale po drodze spotkałem Anię, Ulę i Czesia - nie zastanawiając się postanowiłem zmodyfikować swoją trasę i wróciłem z nimi do Kłodzka, planując po drodze z Anią przyszłe wyprawy :)
Nie planowałem dziś wyjazdu, ale słoneczko świeciło zachęcająco, że po załatwieniu swoich spraw dość późno o 13tej ruszyłem na rower. W górach zamiast wiosny zastałem nieźle trzymającą się zimę, przy schronisku Jagodna dużo narciarzy biegowych i ani jednego rowerzysty. Odpoczywając w schronisku skusiłem się na piwo grzane z miodem, rodzynkami i plasterkiem pomarańczy (pychota!). Oprócz tego zamówiłem 'Gule z gzikiem', czyli pieczone połówki ziemniaków w mundurkach z twarogiem, szczypiorkiem i czosnkiem. Gzik gonił mnie przez Lasówkę, Zieleniec, Duszniki, aż do Polanicy :( W górach dużo zimniej niż na dole, poniżej zera.
Góry fascynowały mnie od dziecka, rowerem zaraziłem się kilkanaście lat temu, uwielbiam fotografować przyrodę. Na tym blogu staram się łączyć moje pasje.