Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2012

Dystans całkowity:758.50 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:51:54
Średnia prędkość:14.61 km/h
Maksymalna prędkość:59.70 km/h
Suma podjazdów:14099 m
Maks. tętno maksymalne:190 (108 %)
Maks. tętno średnie:135 (77 %)
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:75.85 km i 5h 11m
Więcej statystyk

Stolowe terenowo

Niedziela, 30 września 2012 · Komentarze(7)
Założeniem tego wypadu było, żeby po Stołowych jak najwięcej przejechać w terenie. Od samej Polanicy, aż do Machova jechaliśmy leśnymi duktami, gdzie czekała na nas niezła impreza z dobrą czeską muzyką i wielką beczką piwa. Niestety żeby dotrzeć przed zachodem słońca do domu musieliśmy opuścić imprezę przed końcem :(
DZIĘKI FENIKS, to był fantastyczny wypad jak za dobrych czasów :))



Tour de Głuszyca

Niedziela, 23 września 2012 · Komentarze(10)
Jakiś czas temu, siedząc w Orlickie Zachori przy piwku, LEA rzuciła hasło 'Tour De Głuszyca'. Szybko podchwyciliśmy z Anamaj ten plan i od razu ustaliliśmy termin wypadu. Do naszej trójki w roli przewodnika i jak się potem okazało złotej rączki, dołączył Toomp. Nie miałem pojęcia, że ten wypad będzie taki ekscytujący.

Zaczęło się od tragedii, mój rower po przejechaniu kilku kilometrów zazgrzytał. Wygiął się hak przerzutki, prawie nowy SLX zwinął się w kulkę, a łańcuch rozerwał tracąc jedno ogniwo. Po tym co zobaczyłem, byłem pewien, że to koniec dalszej jazdy i załamany zacząłem rozglądać się za stacją kolejową. Bardziej doświadczony Toomp stwierdził, że spróbujemy naprawić usterkę i przy pomocy dwóch francuzów pożyczonych od miłego gospodarza sprawił, że rower był jak nowy.
Dziękuję kolego za uratowanie dnia :)



Po pierwszym stromym podjeździe z Siepnicy w stronę Rzeczki, wszyscy już byliśmy uśmiechnięci, chociaż LEA nie była zadowolona, że podjazd tak szybko się skończył ;)



Kiedy wyjątkowo stromym podjazdem podprowadzałem rower na Rybnicki Grzbiet, nie miałem pojęcia jakie atrakcje czekają mnie na górze. Przecudny singielek trawersujący Jałowiec, dostarczył nam duuużo wrażeń :D



Następna atrakcja to podjazd na Rogowiec. Z Dołu obserwujemy jak Toomp perfekcyjnie pokonuje wzniesienie. Nasze Racing Ralphy niemiłosiernie ślizgają się na mokrych kamieniach, nie dając nam szans na zdobycie szczytu, chociaż Anamaj walczy do samego końca.



Kolejne atrakcje to Turzyna i Waligóra, z przerwą na jedzenie i piwko w Andrzejówce.



Do Przełęczy pod Czarnochem dojechaliśmy przed zachodem Słońca i tam musieliśmy się rozstać z Leą i Toompem :(
Po Czeskiej stronie czekał nas ostry zjazd do Broumova, a potem nocny przejazd do Kłodzka. Temperatura 3-5 stopni spowodowała, że poczuliśmy się jak w zimie, do domu dotarliśmy szczęśliwie po 21.



To był wyjątkowy wypad, prawdziwe MTB dla twardzieli. Mam mocne postanowienie poćwiczenia techniki jazdy po kamieniach i korzeniach, żeby kolejnym razem przejechać szlak bez schodzenia z roweru - Toomp udowodnił nam, że jest to możliwe. Dziękuje Wam za przemiłe towarzystwo, pamiętajcie o mnie przy planowaniu kolejnych rajdów po górkach :P

Jawornik Wielki

Piątek, 21 września 2012 · Komentarze(1)
W ramach przygotowań do rajdu wokół Głuszycy postanowiłem poćwiczyć trochę jazdę w terenie i wjechać na Jawornik Wielki. Od Przełęczy Łaszczowa cały czas jechałem terenem, przez Przełęcz Kłodzką, Chwalisławską, Leszczynową, Jaworową i Pod Trzeboniem. Powrót przez Skrzynkę i Rogówek.

Na pierwszym zdjęciu panorama Gór Złotych z Jawornikiem Wielkim i Borówkową w tle po lewej stronie.



Jeszcze w zeszłym roku szukałem leśnej drogi pomiędzy asfaltem ze Złotego Stoku, a przełęczą pod Trzeboniem. Teraz jest oznakowana szlakiem do Nordic Walking i tablicą z mapą opisującą miejsce.



W końcu szczyt Jawornika Wielkiego i zjazd leśną drogą.



Po drodze na zielonym szlaku cały czas bagno, nawet gorsze, niż kiedy byłem tu ostatnio. Na szczęście nie padało i udało mi się jakoś przez nie przebrnąć, tak więc wszystko się dobrze skończyło :)



Dookoła Śnieżnika

Poniedziałek, 17 września 2012 · Komentarze(7)
Piękna pogoda spowodowała, że postanowiłem zrealizować odkładany plan objechania dookoła Śnieżnika.

W Międzygórzu ciągle wakacje, parasole, kilka rodzajów czeskiego piwa do wyboru i pyszny hamburger, który dał mi siły na cały dzień.



Od Międzygórza zaczyna się podjazd zółtym szlakiem rowerowym, najpierw asfaltem a potem szutrem. Droga wydaje się łatwiejsza niż ta z Jodłowa. Na drodze spotykam na rowerze Bożenę, która za cel obrała (i zdobyła) Mały Śnieżnik, a na Przełęczy Puchacza Krystynę, która koniecznie chciała mi wybrać dalszą trasę :)



Po Czeskiej stronie szukam najkrótszej drogi do Chaty Vileminka, niestety nie ma tam żadnego sensownego zjazdu, dlatego musiałem sprowadzić rower. Mogłem jednak posłuchać Krystyny i zjechać do Dolni Morava ;)



Podczas dzikiego marszu przez las obserwuję po drugiej stronie wąwozu trawers, na który chcę się dostać. W końcu udaje mi się dotrzeć na właściwy szlak.



Trawers kończy się nad wyciągiem narciarskim w Dolni Morava. Moja dalsza droga prowadziła szutrami do schroniska Navrsi, ale szlaki były bezludne o tej porze roku i pomimo wczesnej godziny robiło się niemiło zimno.



Granicę przekroczyłem na dziko, moim ulubionym przejazdem przez Siodło Martena, skąd szybko zjechałem do Bolesławowa. Na Drodze Nad Lejami powstaje nowy szlak rowerowy nr 5727. Nie wiem czy będzie miał jakiś kolor, bo ostatnio szlaki malowane są czarno-biało z numerami, które ciężko rozróżnić bez zatrzymywania roweru. Jestem ciekaw kto wpadł na taki pomyśł, myślę, że na pewno nie rowerzysta.



Śnieżka i Okraj - Karkonosze na full cz.2

Sobota, 15 września 2012 · Komentarze(8)
Na drugi dzień Karkonoskiego wypadu zaplanowaliśmy wjazd na śnieżkę i przełęcz Okraj trudniejszym podjazdem z Dolni Mala Upa.

Wyruszyliśmy ze Strzechy Akademickiej przed 9-tą po zjedzeniu pysznej jajecznicy na boczku. Początek kamienistej drogi był bardzo ciężki, ale czym wyżej, tym bardziej się rozkręcaliśmy :)



Podjazd na szczyt zaczynamy we mgle, po drodze nie widać żadnych turystów, na szczycie kilka osób, wietrznie i zimno. W schronisku jedna para robi sobie zdjęcie z dziadkiem, który udaje kogoś ważnego (Karkonosza?). Robimy kilka zdjęć, wysyłamy smsy i szybko wracamy na dół.



Na dole spotyka nas niespodzianka, mgła rozchodzi się i ukazują się nam przepiękne góry. Dopiero teraz widzimy jak mocno pochylona jest Droga Jubileuszowa.



Przy Śląskim Domu robi się tłoczno, nie chcąc ryzykować spotkania ze strażnikami, nie zatrzymując się jedziemy do Lucni Bouda. Po drodze czescy turyści biją nam brawa :)



Po czeskiej stronie zamiast zamykać, otwierają szlaki dla rowerzystów. Siedząc w schronisku przy piwku obserwujemy zjeżdżających i wjeżdżających na Modre Sedlo czeskich rowerzystów, w końcu sami podążamy za nimi.



Z Modrego Sedla bardzo długi zjazd do Pec pod Snezkou. Dokładnie przyglądaliśmy się tej drodze, mamy w planach wjechać nią w następnym sezonie.



Już w Pecu zaskakuje nas ostry podjazd głównym szlakiem Karkonoskim K1A, zaszokowani nachyleniem asfaltu oboje schodzimy z rowerów. Od Spalonego Młyna zaczyna się najostrzejszy podjazd na przełęcz Okraj, ale po tym co przeżyliśmy wczoraj, dla nas to pestka :)



Przełęcz Okraj, wszystkie górki pokonane!



Zjazd z przełęczy zaplanowałem leśnymi drogami. To była duża odmiana po jeździe czeskimi asfaltami, ale było bardzo fajnie.



Przełęcz Karkonoska i Modre Sedlo Karkonosze na full cz.1

Piątek, 14 września 2012 · Komentarze(10)
Pierwszy sierpniowy rekonesans na Przełęczy Okraj spowodował, że w Karkonosze wróciłem wcześniej niż przypuszczałem. Piątkowy plan zakładał wjechanie na dwie przełęcze, na które prowadzą najostrzejsze asfalty w Polsce i w Czechach. W wyprawie towarzyszyła mi Ania, która dodawała mi otuchy i bez najmniejszego grymasu pokonywała kolejne trudne podjazdy - DZIĘKUJĘ :*

Nasz wyjazd rozpoczęliśmy od wizyty u Ducha Gór, który wygląda dość groźnie, ale dla nas był wyjątkowo łaskawy (polubiliśmy się od samego początku).



Pierwsze mocniejsze podjazdy zaczynają się już w Karpaczu. Miejscowi górale próbują się ścigać z Anią, ale nie bardzo im to wychodzi.



Wjazd na Przełęcz Karkonoską zaczęliśmy w Bobrowicach, ale pierwsza stromizna zaczęła się na leśnym parkingu nad Przesieką. Za radą LEI zrobiłem tu kilka ósemek, żeby nie zsiadać z roweru, po czym ruszyłem w górę. Po kilkuset metrach asfalt złagodniał, w pewnej chwili zrobiło się tak płasko, że aż nudno. 500m przed przełęczą zaczęło się to co tygryski lubą najbardziej, musiałem położyć się na kierownicy, żeby rower mi nie odleciał do nieba. Po drodze minąłem parę turystów dodających mi otuchy, 100m przed przełęczą stromizna odpuściła i szczęśliwy dojechałem do drogowskazu na szczycie.



Po posileniu się i wypiciu piwka w schronisku Odrodzenie zjechaliśmy do Spindlerowego Młyna.



Podjazd na kolejną przełęcz zaczynamy w Strazne. Droga cały czas monotonnie wspina się do góry, piękne niczym w Alpach widoki spowodowały, że nie myśleliśmy o wysiłku. Ani brakowało jedynie zielonej trawy, na której pasłyby się krowy dające mleko do czekolady Milka.



Po lewej stronie Modre Sedlo, nie chce się nam wierzyć, że za chwilę tam będziemy, z tyłu Śnieżka.



Od schroniska Vyrovka asfalt mocno pochyla się w górę, zaczyna się najtrudniejsza część podjazdu na Modre Sedlo. Udaje mi się je pokonać bez schodzenia z roweru.



Na przełęczy mocno wieje, temperatura 2 stopnie, robimy kilka zdjęć i zjeżdzamy do Lucni Bouda.



Z Lucni Bouda mamy kilkadziesiąt metrów do granicy, później zjeżdżamy do Strzechy Akademickiej, gdzie mamy nocleg.



Plan dnia wykonaliśmy w 100%, dwie trudne przełęcze zdobyte bez schodzenia z roweru. Śnieżka, nasz kolejny cel musiał poczekać do rana.



Ruprechticky Spicak i kawałek dalej

Niedziela, 9 września 2012 · Komentarze(9)
Dawno nie byłem na tym pięknym szczycie. Przypominając sobie zjazd kamienistą drogą na czeską stronę, postanowiłem sprawdzić czy można nią wjechać na wierzchołek. Trasę wymyśliłem tak, żeby jak najwięcej przejechać w terenie. Podczas dojazdu przejechałem przez Góry Stołowe i Broumovsko, a wracałem Górami Suchymi.

Góry Stołowe.



Panorama Gór Suchych od czeskiej strony, Ruprechticky Spicak coraz bliżej.



Końcówka podjazdu, a raczej podejścia na szczyt ma takie nachylenie, że nie daje szans na zdobycie bez schodzenia z roweru. Nie wierzę, że można tędy wjechać.



Za to widoki ze szczytu rekompensują wszystkie trudy :)



Od polskiej strony podejście na szczyt jest jeszcze mocniejsze, daje w kość nawet idącym pieszo.



Tu mój dziki trawers wierzchołka, niestety droga zamiast w dół, prowadzi jedynie do granicy. Dalej pozostaje sprowadzanie roweru.



'Tour De Głuszyca' w tym odcinku jest bardzo wygodna leśną drogą.



Po raz pierwszy przejechałem przez 'Przełęcz Pod Czachorem'. Po polskiej stronie dzicz i głusza, po czeskiej cywilizacja, czyli restauracje, pensjonaty i przepiękny asfalcik.



Na końcu wycieczki szukanie polnych dróg i przygód pomiędzy ścierniskami, czyli totalna improwizacja :D



Nowa szeroka droga do śmigania.

Wtorek, 4 września 2012 · Komentarze(11)
Dzisiaj miałem w planie potrenować strome podjazdy, a odkryłem powstającą drogę pomiędzy Szczytną (Bobrownikami) a Zieleńcem (Drogą Justyny). Droga jest robiona bardzo solidnie i posiada kilka warstw, nawet jeśli nie będzie ma niej asfaltu, będzie idealna do jazdy :)



Idealne miejsce na ognicho z kiełbaskami i piwkiem (tym razem nie byłem na to przygotowany).



Bystrzyckie ścieżki z dzielnymi dziewczynami :)

Niedziela, 2 września 2012 · Komentarze(7)
Mieliśmy jechać na Pradziada, ale pogoda znów spłatała nam figla, w tygodniu piękne słoneczko, a w weekend deszcze. Mimo to dzielne dziewczyny LEA i Anamaj nie wystraszyły się mgieł i kropiącego co chwila deszczu, pojechaliśmy pokazać LEI drogi i dróżki Gór Bystrzyckich. Po drodze na moje pytania: jedziemy asfaltową drogą, czy terenem, za każdym razem wybierały trudniejszy wariant. Dzięki temu przemierzyliśmy dzisiaj wiele dróg: Zieloną Drogę, Pionierską Linię, Drogę Królewską, Drogę Justyny i wiele innych nienazwanych dróg. Dawno w tak krótkim czasie nie przejechałem tak wielu ścieżek w terenie :)

Niezbyt zachęcająca mgła nad górami i LEA śmigająca w ich kierunku obok ulubionego drzewa Feniksa.



Uśmiechnięta Anamaj na końcu pierwszego mocniejszego podjazdu.



Na rozdrożach LEA czekała na wskazanie drogi, gdyby nie to, pewnie byśmy jej tego dnia nie widzieli ;)



Oprócz górek były też długie zjazdy szutrowymi leśnymi drogami, na których udawało nam się nieźle rozpędzić.



Uśmiechnięta LEA, nie wie co ją czeka za chwilę, czyli przedzieranie się przez naprawdę głębokie błocko (potem było już tylko lepiej).



Dzielne rowerzystki i dziwny stwór pomiędzy nimi, pewnie to Tofik ;)



Zawsze zastanawiam się, skąd wzięły się te bramy nad Mostowicami? Jest ich chyba trzy, ta na szczęście była otwarta.



Chwila wątpliwości, czy warto wracać do Polanicy, w końcu przekonuje nas myśl o pysznym jedzonku i piwku.



Piękny krzyż na cmentarzu w Starym Wielisławiu (reszta opisu na stronie Anamaj).



W tak doborowym towarzystwie, żadna pogoda nie jest straszna. Dziekuję Wam dziewczyny za wycieczkę :)))

Szkoda Feniks, że nie mogłeś być z nami :( Następnym razem żadne wykręty Ci nie pomogą!