Zwariowany wyjazd zaplanowany rano. W Hanusovicach wyladowałem po 14tej (pociąg z przesiadką w Lichkov). Szybki dojazd do Loucenj nad Destnou, tam obiad z niepasteryzowanym piwem Vaclav z lokalnego mini browaru i zaczyna się męczący podjazd pod góry zbiornik elektrowni wodnej Dlouhe Strane, do którego docieram przed 19tą. Do domu daleko, dlatego po okrążeniu zbiornika szybo zjeżdżam w dół, zachód słońca zastaje mnie na Cervenohorskym Sedle. Jem w schronisku kanapki z zupką, która dostałem od przemiłej barmanki za darmo ("bo wyglądasz na potrzebującego jej") i zaczyna się nocny rajd przez śpiące czeskie wioseczki. Do Javornika docieram przed 24, dalej nieprzyjemny fragment bardzo ciemnej drogi do przejścia granicznego na przełęczy Lądeckiej. Do Kłodzka docieram po drugiej, na liczniku 149km, robię rundkę honorową, żeby dobić do 150 i szczęśliwy wracam do domu :) :) :)
Miałem zostać w domu, ale zadzwonił kumpel. Szybka decyzja, jedziemy na Śnieżnik sprawdzić ile napadało dziś na nim śniegu, żeby było zabawniej postanawiamy zaatakować od czeskiej strony. Dość późno bo po 15tej wyruszamy z Horni Marava, ale szybko maszerujemy w gore, przed 18tą dotykamy trąby słonia, kilkanaście minut później szczyt. Warunki gorsze niż czasem w zimie, śnieżne igiełki wbijają się w wąską szparę na oczy, zamarzają powieki. Przed 19ta docieramy do schroniska pod Śnieżnikiem. Bywalcy zdziwieni że o tej porze w taką pogodę ktoś chodzi po górach, kiedy słyszą ze dziś wracamy przez Śnieżnik na czeska stronę do samochodu milkną, biorąc nas pewnie za szaleńców. Przed 22 bez użycia latarek docieramy do auta, cudowny wypad :)
Moja ulubiona trasa, wzdłuż całego pasma Broumovsko i Gór stołowych. Kiedy zrobi się cieplej i mniej mokro w lasach, mam zamiar zmodyfikować ją tak, żeby być jak najbliżej szczytów całego pasma.
Zachęcony słoneczkiem zaplanowałem sobie przejechanie przez najwyższy szczyt gór Orlickich. Zapomniałem że górskie ścieżki pokrywa zlodowaciały śnieg, dla mojego Furious Freda to była droga nie do pokonania. Dzięki temu musiałem nadrobić około 20km i pobiłem kwietniowy rekord długości trasy. Na dodatek 5km przed domem rozwaliłem na dziurze w asfalcie dętkę, a wyjątkowo nie miałem ze sobą zapasowej. Gdyby nie pomoc Moniki nie wiem czy dotarłbym do domu przed 23,, DZIĘKUJE :)
Góry fascynowały mnie od dziecka, rowerem zaraziłem się kilkanaście lat temu, uwielbiam fotografować przyrodę. Na tym blogu staram się łączyć moje pasje.