Krótki ale intensywny wypad w Góry Bardzkie, tym razem na Epiku, który doskonale radzi sobie z terenowymi podjazdami i zjazdami. Coraz szybciej robi się ciemno, dlatego zjazd z Przełączy Łaszczowa zjechałem bez kombinowania asfaltem.
Tym razem chodziło o przejazd z jak największą ilością terenu przez Góry Bardzkie, Złote, Bialskie, Masyw Śnieżnika i Krowiarki. W wycieczce towarzyszył mi Toomp i Robson, w planach było przejście przez szczyt Śnieżnika, ale zabrakło nam na to czasu. Tak jak podczas ostatnich wycieczek, nie zabrakło nowych po raz pierwszy przejechanych dróg i ścieżek.
Na początku przejechaliśmy przez Przełęcze Łaszczową, Kłodzką i Jaworową do Lądka. Często jeżdżę tymi szlakami, więc nie robiłem dużo zdjęć.
Ze Stronia wjechaliśmy w piękne Góry Bialskie, przez Młynowiec na przełęcz Dział, Suchą i dalej do najwyżej położonego punktu na Dukcie nad Spławami. Stamtąd na dziko przeprawiliśmy się do granicy tuż pod Bruskiem 1124m npm.
Z Bruska przez Smrek Granicznik zjechaliśmy zielonym szlakiem pieszym (narciarska Pohadka) do Cisarskiej Boudy, a następnie szutrem do Paprska.
Z Paprska trasę poprowadziłem drogą, którą podpatrzyłem u Zibiego, narciarski szlak biegowy biegnący po czeskiej stronie granicy aż do przełęczy pod Rudawcem. Stamtąd przejechaliśmy wzdłuż granicy na Przełęcz Płoszczyna.
Z powodu wesela na Paprsku dopiero na Przełeczy Płoszczyna mogliśmy zjeść obiad. Zrobiło się późno, dlatego zrezygnowaliśmy ze zdobycia Śnieżnika. Zjechaliśmy po zaopatrzeniowe do Bolesławowa, zachód Słońca zastał nas na Przełęczy Puchaczówka, gdzie urządziliśmy ognisko przy którym w miłej atmosferze biwakowaliśmy aż do wschodu słońca. Dziękuję chłopaki za tą noc.
Rajd przez kilka górskich pasm, którego celem były dawno nie odwiedzane miejsca i sprawdzenie kilku nowych dróg. Początek to szybki dojazd do Złotego Stoku najmniej wymagającą drogą czyli przez Przełęcz Łaszczowa.
Pierwszym celem była Przełęcz Jawornicka przez którą przechodzi pieszy szlak pieszy. Dojechałam do niej niebieskim szlakiem rowerowym biegnącym wzdłuż Złotego Jaru, który okazał się leśną autostradą. Końcowa część to leśna droga na której trwałą wycinka. Kolejny raz szukałem ścieżki pozwalającej na wjazd i zjazd z przełęczy w kierunku Różańca, znów bez powodzenia (jeszcze tam wrócę). Las pomiędzy Jawornikami jest bardzo gęsty, wiele dużych kamieni, dlatego pozostało mi sprowadzanie roweru.
Z Przełęczy Różaniec na Borówkową pojechałem drogą zaproponowaną kiedyś przez Zibiego. Bardzo miły leśny dukt łączący się przy krzyżu z moją drogą z Orłowca. Końcówka zawalona drzewami po ścince, na Borówkowej pustki, dlatego szybko zjechałem granicznikiem na obiad w Travnej.
Wróciłem do Polski przez Przełęcz Karpowską i zjechałem niebieskim szlakiem rowerowym wzdłuż granicy do Nowego Gierałtowa.
W Góry Bialskie wjechałem Bielskim Duktem trawersującym Płoskę i Czernicą. Nie prowadzi tędy żaden szlak, a widoki są naprawdę piękne. Przez Wielkie Rozdroże dotarłem do Przełeczy Suchej, skąd zjechałem Drogą Marianny na nowego asfaltu i podjechałem na Przełęcz Płoszczyna.
Z Przełeczy Płoszczyna przez Przełęcz Staromorawską pojechałem do Kletna. Miałem w planach przejazd przez Żmijowiec, ale było już późno i zaczęło robić się zimno, dlatego skróciłem trasę przejeżdżając przez Przełęcz Puchaczówka i Skowronią Górę na której byłem o zachodzie słońca.
Garmin pokazał 3230m przewyższeń, kolejny i tym razem nieoczekiwany rekord, który udało mi się ustanowić na niezbyt wysokich górach w kotlinie :)
Specialized zawitał do Kotliny Kłodzkiej dzięki świetnie zorganizowanym przez Czechów testom rowerów tej firmy. Przyjechaliśmy z Sergiuszem i Arkiem kilka minut przed 10-tą, zarejestrowaliśmy się jako pierwsi dzięki czemu mieliśmy do wyboru wszystkie dostępne rowery.
Wybrałem rower Camber, który rozważałem przed zakupem Epika, w wersji Ekspert Carbon Evo 29 ze skokiem 120mm o katalogowej cenie 22 tyś zł.
Sergiusz wybrał Stumpjumpera FSR Ekspert Carbon Evo 650B ze skokiem 150mm wartego 23 tyś złotych.
Arek poszedł na całość biorąc S-Works Enduro 29, ze skokiem 155mm wartego 36,5 tyś zł.
Po szybkim dostosowaniu rowerów przez serwisantów pojechaliśmy je przetestować na singiel w Paśmie Brzeźnicy. Pierwsze wrażenie na długim asfaltowym dojeździe to zbyt wyprostowana jak dla mnie pozycja i mocne bujanie. Na szczęście oba amortyzatory można blokować pierwszy płynnie, tylny poprzez trzy stopniową regulację. Podczas całego testu wielokrotnie sięgałem po wajchę przy tylnym amorze, w Epiku mam ten komfort, że amortyzator działa tylko wtedy kiedy jest taka potrzeba - zaleta Braina. Drugim minusem był napęd X01, korba z jednym blatem 30T powodowała, że brakowało mi zarówno niskich jak i wysokich przełożeń i to, że największa koronka miała 40 zębów nie pomogło. Sądzę, że takie rozwiązanie sprawdzi się tylko wśród zawodników lub ludzi z bardzo mocną nogą. Nie zauważyłem szczególnej różnicy w przerzucaniu pomiędzy moją manetką X7 i przerzutką X9, a testowanym zestawem X01. Pobawiłem się regulowaną, trzy pozycyjną sztycą, dzięki której nie ma obawy obicia przy zjazdach, z drugiej strony waga roweru wzrasta.
Fajny rower, ale ciągle trzeba pamiętać o przestawianiu amorów.
Po dwóch godzinach przyszedł czas na obowiązkową wymianę rowerów, żeby dać szansę innym testującym. Sergiusz i Arek przesiedli się na rowery szosowe, o których niewiele mogę powiedzieć, a ja postanowiłem dotknąć "pierwiastka boskości", który tchnięty został w S-Works Epik 29 World Cup wycenionego na 37,5 tyś zł.
Rower jest niesamowicie lekki, na oko jego wagę określam na mniej niż 10kg. Pierwsze wrażenie przy kierowaniu było niesamowite, lekkość i sztywność powodowało odczucie, że kierownica wisi gdzieś w powietrzu nie stawiając żadnych oporów. Drugie zaskoczenie to niesamowita praca manetki i przerzutki XX1, z tak precyzyjnym urządzeniem nie miałem jeszcze do czynienia. Minusem był napęd z jednym blatem 32T, jadąc z Barda na Łaszczową nie musiałem schodzić z roweru, ale trochę się namęczyłem - to rozwiązanie jednak nie dla mnie. Drugim minusem była praca przedniego amortyzatora SID Brain o skoku 95mm, być może serwisant źle go napompował chociaż podawałem mu swoją wagę, ale amortyzator był dużo twardszy od mojej Epikowej Reby. Mimo to udało mi się zjechać prawie cały pieszy niebieski szlak pieszy od kapliczki do Barda. Hamulce Magura MT8 lepsze od Formula C1, ale wolę Shimano XT.
Na koniec, czekając na chłopaków postanowiłem przejechać się Fatboyem Ekspertem po polnej drodze i szutrowych kamykach. Być może ktoś ma frajdę podczas jazdy takim rowerem ja czułem się jak na pływającej piłce, albo poduszkowcu. Niby fajnie, ale trzeba go wprawiać w ruch dużą ilością energii pompowanej w pedały, więc jazda szybko się nudzi. Szybciej przyzwyczaiłbym się do szosy, niż do takiego monstrum.
Fantastyczny dzień za który bardzo dziękuję firmie Specialized i technikom cierpliwie przygotowującym rowery.
Ostatnio jechałem Drogą Wieczność, teraz przyszła kolej na Drogę Stanisława. Na drodze zmiany, postawiono kilka tablic informacyjnych o florze i faunie. Ktoś oznakował nowe szlaki pomiędzy Pokrzywnem a Paszkowem, na białym tle zajączek, a drugi z grzybkiem. Szlaki biegną bardzo atrakcyjnymi terenami od Drogi Stanisława w kierunku Góry Borewicza, bardzo jestem ciekaw kto je wytyczył.
Zjazd z Huty pieszym szlakiem do Zalesia, do podjazdu ten szlak raczej się nie nadaje.
Powrót to szukanie nowych dróg i bezdroży, niestety zmrok uniemożliwił robienie zdjęć.
Trening w terenie, który daje w kość dużo bardziej niż asfalty. Przy okazji sprawdzenie nowej drogi nad Podzamkiem z dość ostrymi hopkami pod górę, mimo to warto tamtędy jeździć omijając asfalt Kłodzko - Przełęcz Kłodzka.
Odebrałem Epika z pierwszego przeglądu gwarancyjnego ze sklepu Dobry Rower, gdzie Pan Krzysztof Kubicki zajął się nim jak swoim rowerem za co mu bardzo dziękuję. Epik ma już swoje docelowe pedały Crank Brothers 5050 i bardzo wygodne piankowe chwyty Crank Brothes Cobalt. Kierownica została przycięta z 700mm do 680mm i zyskała różki XCR Pro. Po tym ostatnim zabiegu w końcu mogę o Epiku powiedzieć "mój rower" :)
Przy okazji zwiedziłem Ząbkowice Śląskie i jak przystało na prawdziwego turystę odwiedziłem informację turystyczną pod krzywą wieżą. Dowiedziałem się, że Ząbkowice nie mają nic do zaoferowania dla rowerzystów. Pan w informacji był bardzo pomocny w zaprezentowaniu wszystkich atrakcji architektonicznych miasta.
Dzięki wspaniałej wiosennej pogodzie w końcu mogłem przetestować swój rower w terenie. wybrałem do tego szlak ze Srebrnej Góry na Przełęcz Wilczą, dalej niebieskim szlakiem pieszym i nieoznakowanymi drogami leśnymi pojechałem do Barda. Rower fantastycznie spisuje się w terenie, jedyne czego brakuje to sił w mięśniach do pokonywania bardzo stromych kamienistych dróg.
Z Barda pojechałem żółtym szlakiem rowerowym bezpośrednio na Przełęcz Łaszczową z pominięciem krzyża. Dawno tędy nie jechałem i wydawało mi się, że szlak złagodniał. Z Łaszczowej terenowym szlakiem nad Wojciechowicami do Kłodzka.
Góry Bardzie chociaż niewysokie idealnie nadają się do ćwiczenia formy przed sezonem, jest tu mnóstwo leśnych dróg i ścieżek, a na dodatek nie ma już w tych górach śniegu.
Góry fascynowały mnie od dziecka, rowerem zaraziłem się kilkanaście lat temu, uwielbiam fotografować przyrodę. Na tym blogu staram się łączyć moje pasje.