Cel tej wycieczki był ściśle określony: odwiedzić browar w Broumovie i zaopatrzyć się w świąteczny specjał, kwaśnicowe półciemne piwo z 17% ekstraktu.
Rano słońce przebijało się przez chmury, niestety nie był to słoneczny dzień.
Granicę przekroczyłem w okolicy czeskiej wioski Sonov. Rzadko wykorzystujemy ten przejazd, a jest dużo ciekawszy niż droga przez Otovice.
Cel osiągnięty :D Znalazła się też chwila na przejazd przez stare miasto w Broumovie. Zaskoczyła mnie bardzo małą ilość świątecznych ozdób, nigdzie nie widziałem choinki.
Powrót przez Martinkovice i Bozanov. Z Wambierzyc pojechałem nowym asfaltem bezpośrednio do Niwy, pomijając monotonne podjazdy w Chocieszowie.
Nie widać tego na zdjęciach, ale było zimno, temperatura w okolicy zera, odczytywana kilka stopni poniżej zera. Uratowała mnie termoaktywna bielizna z wełną merynosów, dwie pary wełnianych skarpet i narciarskie rękawice :)
Ja osobiście często śmigam przez Sonov.. Z Janoviczek prowadzi Niebieski szlak właśnie przez Sonov.Można go kiedyś wykorzystać jak będziemy wracać ze Szpiczaka,bądź z Suchych.
Dziękuję wszystkim za komentarze. Januszek: rozumiem Ciebie doskonale, gdyby mi lepiej szło na biegówkach też nie dotknąłbym roweru przez zimę. Czekam na porządny śnieg w górach, żeby go zmłócić swoimi rakietami ;) Aniu: nie myślę o przyszłorocznym lecie, ale czym dłużej jeżdżę zimą, tym łatwiej wejść mi w rytm na wiosnę, a taki start zaowocuje latem :D Zibi: podzieliłem się, jest jeszcze jedna buteleczka w lodówce, jakbyś miał ochotę to wpadnij jak będziesz w okolicy Kłodzka. Feniks: mam jeszcze jedno tajne źródełko, zastanawiam się jak się do niego dobrać, pogoda sprzyja może uda się to jeszcze w tym roku... Co Ty na to?
Nie brałem pod uwagę że też załapię się na to smaczne piwko z jak że fajnej wycieczki ;). Wielkie dzięki Ryjku za buteleczkę zimnego i smacznego piwka. Do zobaczenia.
W pierwszym momencie pomyślałam, że to już są przygotowania przed Alpami. A tu powód wyjazdu całkiem inny - kwaśniczak - wielu osobom marzy się po nocach :)
Cel szczytny i pewnie wiele wyjaśnia :) chociaż tak naprawdę chętnie wsiadłbym na rower i pognał przed siebie, tylko to już tak jakoś jest ,że jak już przypnę biegówki to nic poza tym się nie liczy . Wiec póki co czekam jednak na wiosenne porywy wiatru. Pozdrawiam
O przepraszam, je się nie zabija tylko strzyże i można to nazwać zabiegiem pielęgnacyjnym. Trochę Wam tego zieleniec-kiego słońca dziś zazdroszczę, szczególnie, że gdyby nie źle ustawiony budzik znalazłbym się zupełnie gdzie indziej. Ze zdjęć znajomych widzę, że dzisiaj na Śnieżniku i w Górach Sowich też była cudowna pogoda :)
Ładnie, wykończyłeś jakieś merynosy żeby mieć bieliznę termoaktywną i to w haniebnym celu zakupu browara :) wstyd. Na Zieleńcu rano do 11 było piękne słońce, warunki prawie alpejskie, no może poza drobnym szczegółem, że śnieg był praktycznie tylko sztuczny na stoku i po godzinie zrobiły się muldy. W każdym razie sezon prawie alpejski rozpoczęty. Pozdrawiam
Góry fascynowały mnie od dziecka, rowerem zaraziłem się kilkanaście lat temu, uwielbiam fotografować przyrodę. Na tym blogu staram się łączyć moje pasje.