jezioro bez wody - marzenia się spełniają

Sobota, 16 czerwca 2012 · Komentarze(16)
Lubię planować dalekie wyprawy, jeśli miałem przejechać aż 200km na rowerze górskim kręcenie się wokół domu nie wchodziło w grę. Szczyt Dlouhe Strane zafascynował mnie zanim zorientowałem się, że znajduje się na nim sztuczne jezioro. Moim kompanom nie wystarczało sił, żeby wjechać ze mną na sam wierzchołek, ja sam na szczyt wjechałem dwukrotnie dopóki nie poznałem Feniksa, w którego słowniku nie ma słowa 'niemożliwe'. Dzięki niemu mogliśmy wspólnie okrążyć wielkie jezioro na szczycie wysokiej góry, pokonać trudy ponad 200km trasy i ponad 2,5tyś przewyższeń.

Bicie rekordów jest bardzo niewdzięczne, zawsze wiąże się z dyskomfortem, boli pupa, bolą plecy, czasem nogi i kolana, ale we dwoje łatwiej pokonywać takie trudności. Dla mnie zawsze najtrudniejszy był powrót, po wielogodzinnej jeździe wszystko zaczyna uwierać, mimo to dotarliśmy do domu razem i to jest chyba najbardziej magiczne z całej tej wyprawy.

Długopole Zdrój i odrestaurowany park zdrojowy.



Międzylesie



Cukiernia w Kralikach, niestety chwila po 11-tej wiec już zamknięta :(



Zawsze zapierająca dech w piersiach panorama Masywu Śnieżnika na wyjeździe z Kralik.



Droga z Kralik do Hanusovic.



Velke Losiny i cel naszej wyprawy na horyzoncie.



Droga i podjazdy na Medvedi Hora 1159m n.p.m. i Dlouhe Strane 1342. n.p.m.



Dlouhe Strane - jezioro z którego spuszczono wodę ;)



Kouty nad Destnou.



Branna - przerwa na mecz Polska - Czechy i piwko lepsze od samego meczu.



Nocne duchy w Starym Mescie.



Na koniec zamiast zachodu, wschód słońca :)





Na tym wypadzie padły:
życiowy rekord długości trasy 213km,
rekord szybkości zjazdu 68km/h (z górnego zbiornika Dlouhe Strane).

Komentarze (16)

Super wyprawa, zgadzam się, że krążenie wokół domu gdy się chce bić rekordy długości jest co najmniej nudne. Dobrze, że masz kompana z wykreślonym słowem "niemożliwe", z takim może się udać wszystko. Gratuluję rekordu.

Ancorek 20:30 piątek, 29 czerwca 2012

Dzięki Toomp :) Legalnie można rowerem okrążyć jezioro asfaltem nieco poniżej szczytu. Na asfalcie są białe znaki zakazujące wjazdu na koronę jeziora rowerzystom i rolkarzom, ale nikt ich nie przestrzega. Nie ma żadnych opłat, może jedynie za wydanie zezwolenia na wjazd samochodem, ale nie wiem dokładnie, bo nigdy się o taki nie starałem.
2,5 km pod szczytem jest nowiutka chata bez zamków, do której każdy ma dostęp, idealna do tego, żeby kimnąć się przed długim powrotem.

ryjek 16:21 poniedziałek, 25 czerwca 2012

Dziękuje Leo za dobre słowo. Teraz czekam na Twoją pierwszą dwusetkę, może znów wybierzesz kierunek na naszą kotlinkę? Dawno u nas nie byłaś, daj wcześniej znać, żebyśmy nie przegapili Twojego przejazdu :)

Musze jeszcze to przeliczyć, ale chyba masz rację, na tej wyprawie padły jeszcze rekordy przewyższeń i czasu spędzonego na rowerze podczas jednej wyprawy.

ryjek 22:47 piątek, 22 czerwca 2012

WOW! Jak zwykle absolutnie genialna fotorelacja, której zupełnie niezaskakujące zakończenie w postaci ogniska i kiełbach chwyta za serce :P
Piękna trasa, serdecznie gratuluję rekordu! Czy rekordem jest "tylko" dystans czy również suma pokonanych podjazdów?

lea 12:31 piątek, 22 czerwca 2012

A jak Feniks robi pyszne bułeczki i jeszcze się nimi czasem podzieli, to naprawdę dobry kolega :)
Jak widać apetyt u Fenikasa rośnie w miarę jedzenia, było 200, to będzie i 300 km. Ale czy na 300 się skończy :)
Myślę, że dobrze kombinujesz. Na ból pleców podobno pomaga ketonal w żelu. Spa po drodze, to się napewno znajdzie, ale co z tą jazdą po płaskim ?
Mogę podpowiedzić, koło Wrocławia jest ciągle po płaskim, więc możecie ruszyć na północ. Osobiście polecam Stawy Milickie.

anamaj 04:41 piątek, 22 czerwca 2012

Widzę, że Feniks nie odpuści tej trzy setki, dlatego zaczynam kombinować:
-może gdyby to było bardziej po prostym,
-gdybym na ta okazję zmienić oponki na slicki 1.25 lub 1.0
-możne gdyby po drodze zaplanować miejsca regeneracji (spa mile widziane),
-a przede wszystkim, zrobić coś z paraliżującym bólem pleców (plastry i środki przeciwbólowe)
,,, to może się udać :D

Fajnie, że jesteśmy umówieni z Anią, a wożenie przez Feniksa kanapek ma jeszcze jedną zaletę, czasem zamiast mojej daje mi swoją bułeczkę, a robi je naprawdę przepyszne :)))

ryjek 20:03 czwartek, 21 czerwca 2012

Bardzo dziękuje za propozycje powiezienia kanapek, ale nie chciałabym nadwyrężać gościnności. Plan przejechania 300 km robi wrażenie, ale jak już zdążyłam sie zorienować dla was nie ma rzeczy niemożliwych. Właśnie wybieram się na przejażdżkę po okolicach Wrocławia, ale tu jest bardzo płasko. Nie ma jak nasze górki :)

anamaj 15:50 czwartek, 21 czerwca 2012

Ja wżyciu nie będę maił nic przeciwko temu a wręcz gorąco zapraszam na wyjazdy z nami będzie bardzo miło ;)). A Ani to nawet kanapki powiozę ;)).
A co do samego wyjazdu to krótko cudowne wspomnienia, musze namówić Ryjka na jeszcze jeden wyjazd 300km ;).

FENIKS 15:01 czwartek, 21 czerwca 2012

Również dziękuję. Często tu zaglądam, więc jak coś mi wpadnie w oko (trasa), to z pewnością się odezwę. Pozdrawiam.

domingo 07:18 czwartek, 21 czerwca 2012

Bardzo dziękuję za zaproszenie i mam nadzieję, że uda nam się wspólnie popedałować i pozwiedzać :) Macie naprawdę ciekawe pomysły na wyjazdy, więc chętnie się na jakiś wyjazd dołączę. Może domingo też skorzysta z zaproszenia. Ania

anamaj 10:14 środa, 20 czerwca 2012

Zapraszamy Ciebie anamaj i każdego, kto nie boi się nowych wyzwań na kolejne nasze wyprawy. Jestem pewien, że Feniks nie będzie miał nic przeciwko temu.
Mam w głowie wiele ciekawych pomysłów, będę je umieszczał w formie wycieczek planowanych (po realizacji wpisy znikają). Na razie daję spokój z biciem kolejnych rekordów, bo najlepiej się czuje na trasach do 150km. Taki dystans z wykorzystaniem pociągów (w tym czeskich), pozwala na zwiedzenie naprawdę dużego obszaru i dotarcie do wyjątkowych miejsc :)

ryjek 08:09 środa, 20 czerwca 2012

Również gratuluję bardzo ciekawej trasy. Sama chętnie przejechałabym się tą trasą, ale chyba nie znajdę chętnego na taki wyjazd, a w towarzystwie zawsze ciekawiej. Po opisach widać, że stanowicie z Feniksem udany zespół.

anamaj 06:44 środa, 20 czerwca 2012

To jedyne czego żałuję, nie wystarczyło nam odwagi na to żeby przejechać się po dnie. Wszędzie kamery, powrót obok głównego budynku elektrowni i strach, że posądzą nas o niszczenie albańskiego asfaltu, który nie przepuszcza wody, ale wcale nie wygląda na solidny.

ryjek 05:52 środa, 20 czerwca 2012

Ale Was poniosło :) Myślałem, ze wróciliście ciemną nocą, a tu widzę na zdjęciu wschód słońca. Dobre.W takim razie posiłek z ogniska był już śniadaniem.
Zdjęcia jak zwykle ładne. Najładniejsze zdjęcia Jeseników i zbiornika.
Dzięki temu, że wody nie było można zobaczyć co tam jest na dole. Fajnie byłoby to zobaczyć z bliska. Chyba, że macie niepublikowane zdjęcia z przejazdu dnem zbiornika? :)
Gratuluję i pozdrawiam

domingo 05:38 środa, 20 czerwca 2012
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa zybko

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]