Kiedy zaproponowałem ekipie wypad na Śnieżnik, wszyscy chętnie przyjęli zaproszenie - nie przypuszczali, że tym razem zaplanowałem coś naprawdę mocnego :P
Zaczęło się niewinnie, od dojazdu do Międzygórza...
..ale nad górami zbierały się chmury.
W Międzygórzu krótki popas, ciężko było ocenić co lepsze lody czy piwo :D
Dalej żarty się skończyły, postanowiliśmy sprawdzić, czy żółtym szlakiem pieszym da się podjechać w stronę Śnieżnika.
Na górze Feniks załapał pierwszego kapcia, wszyscy odetchnęli z ulgą, że mogą chwilę odpocząć.
Chwila szybko minęła, a dalej zaczęło się to co tygryski lubią najbardziej, czyli podJAZDY :)
Była też nagroda, czyli popas na Przełęczy Puchacza.
Toomp, Cerber i Merlin wybrali inną nagrodę - bonusowy podjazd i zjazd granicznikiem, którym nie da się zjechać.
Dalsza część trasy to ciągłe zagadki - da się tędy zjechać czy nie?
Ręka do góry, komu się to udało?
Dalsza część trasy prowadzi trawersem Mokrego Hrbetu
Następny postój funduje nam Merlin (awaria przedniego napędu)
'Złota rączka' przy pomocy kluczy od domu Lei pomaga naprawić rower i po chwili możemy jechać dalej.
Podbelka - chwila nieuwagi i grupa postanawia wytyczyć własny szlak, fotografuję zastanawiając się, jak dałem wprowadzić się w te... jagodniki.
Po drodze przekonujemy Tomka, że zimne piwo jest lepsze od zdobycia wysokiego szczytu.
Potem następuje cudowny zjazd asfaltem nad przepaścią. Marzę o wypróbowaniu tego podjazdu w przeciwnym kierunku.
Następny przystanek zapewnia nam po raz drugi dętka w przednim kole Feniksa, szalony Fred nie wytrzymał ciśnienia. Na pytania Ani, czy daleko do schroniska odpowiadam niewyraźnie, ekipa postanawia sprawdzić moją wersję z papierową mapą.
W końcu docieramy do Navrsi, każdy może się napić i najeść.
Dalsza droga to bajka, czyli znów pod górę :P
Granicę z Polską przekraczamy na dziko.
Po tym co dziś przeszliśmy, ostatni zjazd kamienistym szlakiem nie robi już wrażenia na nikim.
Do Kłodzka dziewczyny pociągnęły nas tak mocno, że napić mogliśmy się dopiero przy samochodach.
tup, tup, tup, ... czekam na relację z ogniska :) bardzo czekam :) Tomek do tej pory nic nie mówi ... nie może ... leży i ledwo oddycha, ale cały czas uśmiechnięty :)
Gorące podziękowania za ten super wypad z taką ekipą to w ciemno i na jednym kole mogę wszędzie jechać. Było jak zawsze super Ryjku czekam na nowe trasy jak wrócisz wiadomo skąd i wiadomo dla czego ;))). My myślę zobaczymy sie jeszcze jutro na singielku ;). Podziękowania dla wszystkich za ten wypad. I mi wreszcie udało się wystawić cosik choć trochę to trwało ;). Lea myślę że na tym wyjeździe nie tylko Ty byłaś honorowym dawcą krwi dla komarów ;) ja wyglądam w jednym miejscu jak biedronka ;) Na Śnieżniku królewska krew nie wchodzi w rachubę. Pozdrawiam.
Zibi - przecież nie ma czego wybaczać. Chyba się zdążyłeś zorientować przez te kilka godzin, że takimi perfekcyjnie trafionymi żartami nie da się mnie obrazić, a wręcz przeciwnie :) Królewskie pochodzenie z moim nazwiskiem raczej odpada; szlachetna krew? Niechaj komary zdecydują, do dziś się po nich rozdrapuję :) A siły na końcu - u mnie przynajmniej to były ostatnie przedśmiertne tchnienia :D
Ten asfaltowy zjazd na mnie również zrobił ogromne wrażenie. Spore nachylenie, co za tym idzie prędkości, chwila nieuwagi, dekoncentracji i można nieźle polecieć..:) Będąc w Navrsi, zastanawiałem się czy jest sens wspinać się żółtym szlakiem i wyjechać w Kamienicy, na mapie to krótki odcinek, ale czy w rzeczywistości nie okazał się wyczerpujący? Poza tym czy tam nie ma zakazu jazdy rowerem? ?
Super fotky, super obrázky. Zítra (17.7.) jestli vše vyjde budu v mých milovaných Górach Bystrzyckich - Lasówka, Dróga zblakanych wedrowców, Rozdróze pod Biescem, Przelecz pod Uboczem, Jagodna. Niestety ne na roverze bo bude se mnou 40 kg pies Ard. Zdeněk
bogdano - potwierdzam .. tez czekam na każdą relację ich z wypadów. Nie wiem co to będzie jak kiedyś nie daj Boże nie będzie opisu i takich zdjęć ... normalnie do psychiatry trzeba będzie się udać ... aby w dół jakiś nie wpaść :-)))))) Lea dla mnie piwo :-)))))))
Dziękuję również bardzo bardzo za ten wyjazd. To z pewnością będzie jedna z tych wycieczek, na wspomnienie których będę się uśmiechać do końca życia. Ja wiem, że tereny jazdy świetne i żarcie dobre i piwko zimne i smakowe, ale chyba najbardziej w tych wypadach cenię sobie towarzystwo, z którym mam wrażenie, że znam się pół życia, a nie kilka godzin ("jesteś gorąca i śmierdzisz" Zibiego na pewno zapamiętam na długi czas:)) Dzięki! No a fotki i opis oczywiście rządzi!!!
Lody i ziemne piwo .... ja cię kręcę przez tydzień bym chyba nie mówił :-)))) A poważnie to ..... widoki ...... cudeńko ..... miodeczek...... mmmmmmmmm
Dzięki za wspólny wyjazd. Ekipa na 102. Ryjku - też chętnie zmierzę się z tym asfaltowym podjazdem. Jednak ciagle mam w głowie najstromszy asfaltowy podjazd w Czechach, który na nas czeka.
Kiedy mam wybrać pomiędzy piwem w takim towarzystwie, a szczytem podziwianym w samotności, zawsze wybieram piwo :) Ciebie Ciągnie Podbelka i Mokry Hrbet, a mnie ten asfaltowy podjazd od samego dołu, możemy wspólnie zrobić fantastyczną trasę, tylko poczekaj na mnie z realizacją swoich planów.
Góry fascynowały mnie od dziecka, rowerem zaraziłem się kilkanaście lat temu, uwielbiam fotografować przyrodę. Na tym blogu staram się łączyć moje pasje.