Miałem jechać w innym kierunku, ale pogoda nie rozpieszczała, temperatura w okolicy zera stopni i deszczyk, który straszył chociaż nie padał. W Laskówce zamiast na Złoty Stok skręciłem czerwonym szlakiem rowerowym w kierunku Barda.
Zależało mi, żeby przejechać cały czerwony szlak rowerowy okazało się, że jest tylko na mapie, w terenie jeszcze nie ma oznaczeń. Dzięki tym poszukiwaniom dojechałem aż do Nysy i odwiedziłem urokliwą wioseczkę Janowiec. Miła mieszkanka pozwoliła mi przejechać przez swoją posesję i wskazała najkrótszą drogę.
Powrót z Barda bocznymi asfaltami, które idealnie nadają się do jazdy rowerami. Przed Wojborzem nowy kawałek asfaltu bardzo ułatwił podjazd na wzniesienie.
Zbliża się wiosna, pora pochwalić się nowościami napędzającymi mój rower. Kubuś Łaciatek dostanie w tym sezonie nowe koła DT Swiss:
piasty DT 350s Staight Pull IS QR
obręcze DT Swiss XM401 28h 26'
szprychy Pillar PSR TB2016
nyple DT Squorx
Waga przedniego koła 715g, tylnego koła 835g, kompletu 1550g.
Koła będą wyposażone w nowe tarcze hamulcowe Shimano XT SM-RT86 ICE TECH 160 (135g) i 180 (155g).
To miał być rekreacyjny wypad, ale z pożeraczami podjazdów nie mogło być łatwo. Zaczęło się od podjazdu pod tamę w Zagórzu, kiedy Lea rzuciła dawaj,,, bierz go,,, segment,,, i poczułem tylko swąd rozgrzanych opon :P
Po krótkiej rozgrzewce usłyszałem - Michałkowa. Pamiętałem ten podjazd sprzed kilku lat, bardzo ciekawy asfalt o nachyleniu pozwalającym podziwiać widoki: 3,8km; +222m/-0m; max 14.8%, avg 7,2%.
Na szczęście Karczma Bełty zapewniła nam niezłą regenerację.
Po odpoczynku kolejne hasło - Glinno, niestety jedynie 1km; +87m/-0m; max 15,2%; avg 10,3%.
Na szczycie można było pocieszyć się śniegiem.
Na końcu Profesor z szelmowskim uśmieszkiem wskazał coś o czym nie miałem pojęcia - Grządki: 2,1km; +192m/-1m; max 17%; avg 10%.
Tego dnia ten podjazd najbardziej dał mi popalić.
Po zimowych klimatach dotarliśmy do słonecznej Głuszycy. Przed powrotem jeszcze drobnostka przy kamieniołomie: 1,2km; +82m/-1m; max 11,1%; avg 7,9%.
Dużo cyferek w tym wpisie, które w żaden sposób nie oddają atmosfery jaka panowała na tej wycieczce. Dziękuję Wam za ten cudowny dzień :)))
Pierwszy wypad rowerowy w sezonie w towarzystwie Serka, Arka i Merlina. Temperatura jak na zimę wyjątkowa, wiatr kilka razy zdmuchiwał mnie z drogi, ale jakoś mi to nie przeszkadzało.
Zalew w Radkowie lekko zamrożony, Bozanovsky Spicak niezmiennie zachwycający.
Po przerwie w Bożanowskiej knajpce na piwko i hranolki, udało mi się przekonać chłopaków do zjechania z asfaltu, łąkami pojechaliśmy do Otovic.
Powrót przez Tłumaczów czerwonym szlakiem rowerowym, którym po raz pierwszy przejechałem od samej granicy.
Dziękuję chłopaki :)))
Wycieczka zaplanowana z Serkiem i Arkiem, dołączyli do nas Anamaj, Karol69 i Feniks. Początek to dość banalny asfaltowy podjazd przez Starą Bystrzycą do Schroniska Jagodna, urozmaicony piękną jesienną aurą.
Po długich pogaduchach w schronisku pojechaliśmy trasą wymyśloną przez Serka - zielonym szlakiem pieszym do Bystrzycy.
Z Bystrzycy postanowiliśmy wrócić do Kłodzka przez rzadko odwiedzane, ale piękne Góry Żelazne.
Wdrapaliśmy się również na szczyt Sędzisz.
Dziękuję wszystkim za ten dzień.
Zimno i wilgotno ale dzięki temu ładnie wychodziły zdjęcia. Miks moich ulubionych dróg w Górach Bystrzyckich. Na początek droga przez Pokrzywno i Droga Stanisława.
Następnie przejazd przez Łysinę na Drogę Wieczność. Moje ulubione miejsce na Wieczności z modrzewiami ciągle jeszcze zielone, więc na pewno wrócę tu tej jesieni.
Kolejna ścieżka poprowadziła mnie na Drogę Wiecznego Strachu Polecam tym, którzy lubią teren i nie boją się niczego ;)
Długa Droga dość monotonna, ale do tej strony dość dzika i widać, że słabo uczęszczana. Na górnym zdjęciu ciekawy rozjazd, czy ktoś tam był i wie gdzie prowadzą poszczególne drogi?
Powrót na Drogę Wieczność i przez Pokrzywno do domu.
Od dawna planowaliśmy w Leą wspólny wyjazd po tych wszystkich niefartach jakie nas w tym roku spotkały i w końcu nadszedł dzień w którym mogliśmy się spotkać na rowerze. Trasę zaplanowała Lea, dołączył Toomp i Merlin. Były to dla mnie Góry Suche jakich jeszcze nie znałem. Początek był zaskakujący, kiedy w Łomnicy skręciliśmy w boczną drogę w kierunku przeciwnym do tego, który zazwyczaj wybieram, a która nieoczekiwanie bardzo szybko zaprowadziła nas na Przełęcz Pod Spicakiem.
Z przełęczy kawałek szlakiem rowerowym, ale po chwili wjechaliśmy w przepyszny singielek czarnym szlakiem pieszym, który poprowadził nas na trawers Kostrzyny i Włostowej. Końcówka niesamowicie mocna, na której chyba tylko ja odpuściłem.
Po odpoczynku i pogaduchach w Andrzejówce przyszła pora na Turzynę i Skalne Bramy. Nie obyło się bez radosnej twórczości na którą sam przystałem czyli zjazd a właściwie zejście od ruin zamku Rogowiec czerwonym szlakiem pieszym.
Ostatnią atrakcją miał być Rybnicki Grzbiet z singlem, którego nie jestem fanem. Zawsze zastanawiałem co jest nad nim i tym razem miałem okazję sprawdzić bo wjechaliśmy, a raczej wprowadziliśmy rowery na Janowiec z którego roztaczała się niesamowita panorama gór Wałbrzyskich i Sowich.
Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek na 30km wycisnął ponad 1000m przewyższeń, ale można było się spodziewać, że z Emi lekko nie będzie. Dla tych którzy chcą powtórzyć trasę track, warto z niego skorzystać.
Góry fascynowały mnie od dziecka, rowerem zaraziłem się kilkanaście lat temu, uwielbiam fotografować przyrodę. Na tym blogu staram się łączyć moje pasje.