Rezerwat Suchy Vrch i Bukowa Hora przyciąga mnie regularnie, do tej wycieczki postanowiłem dołączyć Rezerwat Jerab. Szlaki rowerowe w tym rejonie nie są wymagające, mimo to przynoszą wiele satysfakcji. Bukowe lasy o tej porze roku wyglądają cudownie.
Przejście graniczne w Kamieńczyku i droga na Suchy Vrch.
Rezerwat Bukova Hora.
Rezerwat Jerab
Na koniec klasztor w Kralikach z innej perspektywy i przebieg trasy.
To mój pierwszy wypad rowerowy w tym rejonie i pierwszy przyjazd do Milicza. Pierwsze kroki skierowałem do informacji turystycznej, gdzie miła pani dała mi foldery z informacjami o regionie, darmowe mapy (niestety tylko wschodniej części Milicza). Kupiłem też dwuczęściową mapę turystyczną Galileosa, która bardzo mi się po drodze przydała.
W Miliczu wzdłuż dróg są wytyczone ścieżki dla rowerzystów, niestety nie zauważyłem żadnych oznakowań pieszych ani rowerowych, dlatego trudno było mi odnaleźć początek niebieskiego szlaku rowerowego do Sułowa, dzięki temu zwiedziłem park pałacowy i "Grobowiec Malarza".
Niebieski szlak rowerowy z Milicza do Sułowa biegnie leśnymi piaszczystymi drogami pomiędzy pięknym sosnowym lasem przez malowniczą mini wioskę Koruszka. Cudowny zapach lasu, śpiew ptaków, piękna przyroda, teren idealny do oderwania się od rzeczywistości.
Z Sułowa miałem zamiar jechać niebieskim szlakiem rowerowym, groblą do Rudy Sułowskiej. Okazało się, że zmieniono przebieg szlaku, nie chcąc tracić zaplanowanego przejazdu wróciłem drogą do rozdroża i przejechałem czerwonym szlakiem pomiędzy stawami do Rudy Sułowskiej. To bardzo dziki teren, dlatego ten fragment podobał mi się najbardziej.
Ruda Sułowska, Grabówka, Niezgoda - na pewno tam wrócę po to, żeby dokładniej poznać atrakcje tego terenu.
Rezerwat Olszyny Niezgodzkie - kolejne przepiękne, dzikie, tak jakby zapomniane przez wszystkich przepiękne miejsce na ziemi.
We wsi Osiek próbuję znaleźć zaznaczony na mapie szlak wzdłuż dawnych torów kolejki wąskotorowej. Nikt nic nie wie, brak jakiegokolwiek oznakowania, droga jest mocno piaszczysta, przejazd rowerem to duży wysiłek - nie polecam tego fragmentu.
Na szlak "kolejowy" wjeżdżam we wsi Pracze i dojeżdzam nim aż do końca do Grabownicy. Prawie całość jest wyasfaltowana, atrakcja raczej dla niedzielnych rowerzystów.
Powrót do Milicza postanawiam przejechać szlakiem dla koni okrążającym wschodnie stawy kompleksu Stawno. Dużo mokrego terenu i błota, droga zniszczona przez maszyny rolnicze i pewnie przez konie. Z Nowego Zamku powrót groblą pomiędzy stawami, niestety wyłożoną kostką, przez co mniej urokliwą.
Wschodnia część Stawów Milickich mniej mi się podobała, ale na dzikie tereny pomiędzy Miliczem a Żmigrodem na pewno wrócę.
Krótki trening na mojej ulubionej terenowej trasie, dużo zieleni i słońca.
Po drodze spotkanie z Tomkiem, nieznajomym rowerzystą z Wrocławia. Fajnie jak ktoś się zatrzyma na trasie, żeby przez chwilę porozmawiać, niestety to wyjątkowe sytuacje.
Żółty szlak rowerowy z Kłodzka na Przełęcz Łaszczowa to najbliższy terenowy przejazd w okolicy Kłodzka. Dawno nim nie jechałem, przeważnie wracałem z Łaszczowej przed zmrokiem, tym razem postanowiłem pojechać w przeciwnym kierunku. Było słonecznie i zimno, na ścieżkach jesienne klimaty.
Z Łaszczowej przedłużam sobie przejazd jadąc w kierunku Barda szlakiem pieszym, a potem żółtym rowerowym. Znalazłem 200m zjazd łączący zółty szlak z czerwonym, ze względu na liście okazał się nieprzejezdny, ale było fajnie :)
Pierwszy wyjazd z czujnikiem kadencji Garmin GSC 10, w końcu Garmin zaczął prawidłowo zliczać kilometry. Porównanie liczników. dystans: 30,82km Garmin - 30,99km Ciclosport czas: 2.22.28 Garmin - 2.24.53 Ciclosport średnia prędkość: 12,9km/h Garmin - 12,8km/h Ciclosport średnia kadencja 66 obr/min
Miał być trening, ale patrząc na tętno wyszła przejażdżka. Podjazd ze Szczytnej przez Bobrowniki jak zauważyła Ania złagodniał. W Górach Bystrzyckich mokro, wiele dróg zrytych przez wyrąb lasu. Temperatura przed zachodem słońca zaledwie 8 stopni.
Prognozy zapowiadające deszczowy dzień na szczęście okazały się nietrafione. Temperatura w dalszym ciągu jesienna, w kotlinie brak śladów śniegu. Kilka zdjęć z naszej malowniczej kotlinki.
Panorama Gór Bardzkich.
Cel tej wycieczki był ściśle określony: odwiedzić browar w Broumovie i zaopatrzyć się w świąteczny specjał, kwaśnicowe półciemne piwo z 17% ekstraktu.
Rano słońce przebijało się przez chmury, niestety nie był to słoneczny dzień.
Granicę przekroczyłem w okolicy czeskiej wioski Sonov. Rzadko wykorzystujemy ten przejazd, a jest dużo ciekawszy niż droga przez Otovice.
Cel osiągnięty :D Znalazła się też chwila na przejazd przez stare miasto w Broumovie. Zaskoczyła mnie bardzo małą ilość świątecznych ozdób, nigdzie nie widziałem choinki.
Powrót przez Martinkovice i Bozanov. Z Wambierzyc pojechałem nowym asfaltem bezpośrednio do Niwy, pomijając monotonne podjazdy w Chocieszowie.
Nie widać tego na zdjęciach, ale było zimno, temperatura w okolicy zera, odczytywana kilka stopni poniżej zera. Uratowała mnie termoaktywna bielizna z wełną merynosów, dwie pary wełnianych skarpet i narciarskie rękawice :)
Dzisiaj pojechałem sprawdzić, czy w górach rzeczywiście jest śnieg i jak się po nim jeździ. Przednie koło z Rocket Ronem tańczło na zaśnieżonej drodze w Batorówku, tylny Albert trzymał się dobrze. Zimno na zjazdach pomimo temperatury powyżej zera.
Góry fascynowały mnie od dziecka, rowerem zaraziłem się kilkanaście lat temu, uwielbiam fotografować przyrodę. Na tym blogu staram się łączyć moje pasje.