Celem tej wycieczki było odkrycie nowych ścieżek na południowych stokach Śnieżnika i znalezienie bardziej przejezdnej drogi niż sławna przecinka, bez zjazdu do Horni Morava. Drugim powodem ruszenia dupska było przełamanie po alpejskiego marazmu.
Na Przełęcz Puchacza podjechałem moją ulubioną drogą z Nowej Wsi koło Międzygórza. Na przełeczy w tym dniu był zlokalizowany końcowy etap downhillowego wyścigu w Stroniu Śląskim - kolejna inicjatywa rowerowa tego miasta!
Za przełęczą Puchacza nie zjeżdżam kamienistym zjazdem "Nad Zbujnicką Chatą", tylko jadę szutrową drogą dalej. Droga kończy się, zaczyna się pokryta korzeniami ścieżka, po 300m przy słupku granicznym 72/24 zaczyna się piękny singielek, który sprowadza mnie w dół do drogi od "Zbójnickiej Chaty". Zjeżdżam nią aż do Chaty "U Strasidel" (świetne miejsce na biwakowanie).
Dalej zjechałem do Veleminki i postanowiłem trawersować Mokry Hrbet, gdzie czekało mnie niespodziewane spotkanie z Anią :)
Na drodze trwa jej remont i ciężko tamtędy przejechać.
Ania postanowiła zmienić trasę, a ja żeby urozmaicić jej przejazd od "Sedmi Cest" wybrałem drogę przez Mokriny i skrót zniszczoną przez leśników drogą do Navrsi.
Dzięki Aniu za przemiłe pogaduchy w Navrsi :)))
Drugi dzień jazdy bez ciężkiego plecaka w którym jeździliśmy o okolicy Cortina D'Ampezzo. Naszym celem był przepięknie umiejscowione pomiędzy skałami schronisko Rifugio Biella 2327m n.p.m.
Dojazd drogą, którą zjeżdżaliśmy dzień wcześniej, przy ładnej pogodzie teren prezentował się zupełnie inaczej.
Od miejsca skrętu szlaku w stronę Rifugio Biella towarzyszą nam niesamowite widoki, ten szlak okazał się wyjątkową atrakcją tego dnia.
Rifugio Sennes, piwo w takim miejscu smakuje wyjątkowo :)
Po raz kolejny odwiedziliśmy schronisko Rifugio Sennes, gdzie z miłą polką pracującą w schronisku wypatrywaliśmy świstaków.
Powrót dolinką zamieszkiwaną przez skrzaty i Rifugio Fodata.
>>>
Więcej zdjęć <<<
W poniedziałek nastąpiło załamanie pogody, deszcz padał od samego rana, tego dnia mieliśmy przeprawić się przez góry do Cortina D'Apezzo. Tomek z Jankiem postanowili nie ryzykować przejazdu przez wysokie góry i pojechali autobusem, my niepewni tego co nas czeka wyruszyliśmy na rowerach.
Początkowo trasa prowadziła asfaltową drogą przez dolinę Val Di Tamersc do schroniska Rifugio Peduru 1548m n.p.m.
Na końcu doliny czekała na nas ściana, czyli prawie 500m w pionie na odcinku 2,5km, podjazd do schroniska Rifugio Fodara Velda 1980m n.p.m.
Dzięki mgłom podjazd był wyjątkowo klimatyczny, wyłaniające się z mgły chaty pasterskie wyglądały jak z gry komputerowej lub z horroru.
Dalsza droga prowadziła przez dolinkę, którą z pewnością zamieszkiwały leśne skrzaty (Plan De Lasta) do Schroniska Rifugio Sennes 2136m n.p.m.
Po chwili przerwy w schronisku, znów trzeba było założyć mokre ciuchy i nastąpił bardzo niemiły zjazd do kolejnego miejsca naszego noclegu Cortiny D'Ampezzo.
>>>
Więcej zdjęć
<<<
W miasteczku St. Vigill tak się nam spodobało, że postanowiliśmy spędzić w jego okolicach kolejny dzień i pojeździć po górach bez ciężkich plecaków. Naszym celem stał się szczyt Kronplatz 2275m n.p.m. który zdobyliśmy jednym długim asfaltowo-szutrowym podjazdem zaczynając na wysokości 1200m, co dało nam 1075m przewyższeń na dystansie 12,5km (maksymalne nachylenie 25%, średnie 9,6%).
Początek asfaltowy i bardzo ostry, dzięki czemu szybko zyskujemy wysokość, gorąco dlatego do głowy przychodzą różne, czasem zwariowane pomysły.
Na szczycie temperatura spadła, nastąpiło załamanie pogody, nie byliśmy na to przygotowani.
Zjazd był bardzo ekscytujący, terenowymi szlakami rowerowymi, pieszymi i drogami bez jakichkolwiek szlaków.
W końcu skończyły się jakiekolwiek drogi i rozpoczął się "shoping", czyli prowadzenie rowerów od szopy do szopy. Dzięki nawigacji udało się nam odnaleźć drogę i szczęśliwie dotarliśmy do miejsca noclegu.
>>>
Więcej zdjęć <<<
Góry fascynowały mnie od dziecka, rowerem zaraziłem się kilkanaście lat temu, uwielbiam fotografować przyrodę. Na tym blogu staram się łączyć moje pasje.