Dzisiaj testowałem nowe pedały platformowe VP-55 kupione z myślą o jeździe enduro i zestaw opon na ciężkie górzyste warunki Rocket Ron 2.1 na przodzie (przydałby się Nobby Nic) i Albert 2.25 (nie Fat) na tyle. Po kilku miesiącach jazdy SPD poczułem dziś jakbym jeździł w wygodnych kapciach. Dzięki dużej powierzchni i wielu pinom noga bardzo stabilnie leży na pedałach, dlatego polubiłem je już od pierwszych chwil.
Góry Bystrzyckie, gdzieś na górze cel mojej wycieczki.
Kamienista poniemiecka droga idealnie nadaje się do testowania terenowych opon. Rocket Ron z przodu nieźle trzyma trakcję, Albert 2.25 założony na tył idealnie amortyzuje.
O zachodzie słońca dotarłem do celu, kiełbaska, piwko, tylko Feniksa cholernie brak :(
Powrót w nocy 'Wiecznością' jak zawsze dostarcza wielu niesamowitych wrażeń i emocji, których nie da się porównać z żadnymi innymi :)
Słoneczko za oknem spowodowało, że postanowiłem sprawdzić w terenie czy przypadkiem wiosna nie zawitała do kotlinki. W wycieczce towarzyszył mi Feniks, na którego spostrzegawczość bardzo liczyłem. Niestety wiosny ani widu, ani słychu, zima trzyma się nieźle co widać na zdjęciach, mimo to dzisiejsza wycieczka była bardzo udana - DZIĘKI FENIKSIE :)
Zaczęło się niespodziewanie, od radosnego electric boogie jaki odtańczył Feniks na widok swojego ulubionego drzewa.
Wierzby szumiały, ale nie było na nich oczekiwanych bazi.
Feniks próbował zastąpić pociąg na nieczynnej trasie do Stronia Śląskiego, ale szybko z tego zrezygnował ;)
Przełęcz Droszkowska musiała ulec naszym stalowym rumakom, śniegu nie było na niej wiele co zmobilizowało nas do dalszych poszukiwań.
Droga do Koloni Gaj.
Niestety dalej było nieco gorzej, rower dosłownie zakopywał się w śniegu, mimo to dotarliśmy do domu szczęśliwie.
ŻYCZĘ WSZYSTKIM RADOSNYCH ŚWIĄT I WIĘCEJ SZCZĘŚCIA W POSZUKIWANIU WIOSNY.
Piękne słoneczko spowodowało, że znów nie mogłem wysiedzieć w domu. W wycieczce towarzyszyła mi Ania, którą nie wystraszyła niska temperatura, ani dość mocny zimny wiatr. Dotarliśmy do czeskiej wioseczki Bozanov, tym razem mieliśmy szczęście trafić na otwartą knajpkę w której wypiliśmy małe co nieco ;)
Panorama Broumovsko z majestatyczną Koruna.
Pomiędzy lasami trafiliśmy na fragmenty ośnieżonych dróg.
Malowniczy cmentarzyk przy kościółku w Bozanovie.
Powrót z panoramą Radkowa i Broumovsko w tle.
Szybka regeneracja w Wambierzycach przed powrotem.
Niestety Snickers nie dał zbyt wiele sił i powrót wyglądał jak ściganie króliczka, trzy razy go doganiałem, ale za każdym razem mi uciekał :D Dziękuję Aniu za fantastyczną wycieczkę.
Nie planowałem dziś wyjazdu, ale słoneczko świeciło zachęcająco, że po załatwieniu swoich spraw dość późno o 13tej ruszyłem na rower. W górach zamiast wiosny zastałem nieźle trzymającą się zimę, przy schronisku Jagodna dużo narciarzy biegowych i ani jednego rowerzysty. Odpoczywając w schronisku skusiłem się na piwo grzane z miodem, rodzynkami i plasterkiem pomarańczy (pychota!). Oprócz tego zamówiłem 'Gule z gzikiem', czyli pieczone połówki ziemniaków w mundurkach z twarogiem, szczypiorkiem i czosnkiem. Gzik gonił mnie przez Lasówkę, Zieleniec, Duszniki, aż do Polanicy :( W górach dużo zimniej niż na dole, poniżej zera.
Pomimo późnej jesieni ciągle mam wielką frajdę z jazdy nowym rowerkiem w terenie. Tym razem wjechałem na Szczytnik nad Polanicą i zachęcony pogodą pokonałem długi podjazd z Bobrownik na Zbójnicką Górę. W lasach mokro i dużo błota, w górach temperatura nie przekraczała 2 stopni - idzie zima, prawdopodobnie to ostatni mój wypad tego roku.
Dzisiaj postanowiłem przetestować mój nowy rower w trudniejszym terenie - w końcu w takim celu go kupiłem. Wybór padł na dość trudny i kamienisty, można powiedzieć upierdliwy podjazd drogą Stanisława i powrót przyjemną drogą Wieczność w Górach Bystrzyckich. Wiedziałem, że Feniks i Ania nie zmienią swoich pięknych nowo kupionych slicków na opony terenowe, dlatego pozostał mi samotny wyjazd.
Wrażenia bardzo pozytywne, dzięki przełożeniom 24x36 nie myślałem o tym, żeby zsiadać z roweru, przerzutki pracują wyjątkowo precyzyjnie, amortyzator bardzo skutecznie pokonywał nawet duże kamienie, chociaż mógłby być bardziej miękki (nie regulowałem go jeszcze, bo nie mam pompki). Na zjazdach żadnych problemów, szeroki Ron i Ralph nieźle trzymają trakcję, dzięki pewnym hamulcom można pozwolić sobie na większą prędkość. Jedynym minusem jest twarde i niewyprofilowane siodełko Selle Italia X1, którego raczej nie polubię, chyba że zacznę jeździć z pampersem.
Dzień był piękny, dlatego zrobiłem dużo zdjęć.
Droga Stanisława wydawała się dziś bardzo tajemnicza.
Na Wieczności ciągle żółto, głównie dzięki spadającym igłom modrzewi. Dzięki nim przez chwilę wydawało mi się, że pada śnieg.
W lasach nad Szczytną spotkałem dużą grupę myśliwych na polowaniu. Na szczęście nie miałem problemów z przejazdem.
Tym razem celem była skrzynka geocachingu ukryta przy pałacu w Bożkowie. Trasę zaplanował Feniks i pojechała z nami Ania. Wypad udał się idealnie, skrzynka znaleziona, humory nam dopisywały, co widać po uśmiechach na zdjęciach :)
Zadowolony Feniks krzyczy do nas, że znalazł ukrytą skrzyneczkę. Po sprawdzeniu zawartości i wpisaniu się, ukryliśmy ja na dawnym miejscu.
Jesienny marazm dopadł mnie na kanapie. Musiałem się spróbować, sprawdzić kto mocniejszy. Nie wiem czy wygrałem, ale ciągle zdobywam szczyty i przełęcze.
Góry fascynowały mnie od dziecka, rowerem zaraziłem się kilkanaście lat temu, uwielbiam fotografować przyrodę. Na tym blogu staram się łączyć moje pasje.