Wpisy archiwalne w kategorii

W towarzystwie

Dystans całkowity:17408.70 km (w terenie 76.00 km; 0.44%)
Czas w ruchu:1054:14
Średnia prędkość:16.51 km/h
Maksymalna prędkość:179.00 km/h
Suma podjazdów:177223 m
Maks. tętno maksymalne:195 (108 %)
Maks. tętno średnie:156 (81 %)
Suma kalorii:3078 kcal
Liczba aktywności:234
Średnio na aktywność:74.40 km i 4h 30m
Więcej statystyk

Powitanie lata dzień 1 - Pradziad

Sobota, 22 czerwca 2013 · Komentarze(7)
Uczestnicy
W tym roku postanowiliśmy uczcić początek lata dwudniową wycieczką z noclegiem w górskiej chatce odkrytej z Januszkiem w Czechach. Dodatkowo uatrakcyjniliśmy wyjazd wjeżdżając na najwyższy szczyt Jeseników - Pradziad. Pomimo deszczu na początku wycieczki humory nam dopisywały i plan zrealizowaliśmy w 100%. Przy tej okazji przetestowaliśmy torby, sakwy, karimaty, maty i inne wynalazki, dzięki temu będziemy lepiej przygotowani na następne wyjazdy. Osobiście jestem bardzo zadowolony z sakwy Sport Arsenal no.550, dzięki zwartej konstrukcji nie miałem żadnych problemów przy szybkich zjazdach kamienistymi drogami. Drugą udaną inwestycją była mata samopompująca Rocklanda, spałem na niej wygodnie pomimo podłoża ułożonego z nierównych kamieni.

Kaliki - ryneczek jak zawsze cudowny, Feniks zabawny, Ania zagadana, a asfalt na głównej drodze zwinięty, żeby nie roztopił się w słońcu ;)




Hanusowice - pomimo napiętego planu postanawiamy zrobić dłuższą przerwę w restauracji przy browarze Holba. Świeże niepasteryzowane piwo w takim miejscu smakuje wyjątkowo, dodatkową atrakcją był zlot zabytkowych samochodów i motorów.





Kouty nad Destnou - szybki obiadek, chwila przerwy z zaczynamy to co tygryski lubią najbardziej, czyli podjazd pod wielką górę :D





Od Petrovki do Schroniska Svycarna szlak biegnie kamienistą drogą, to dodatkowa atrakcja w tych górach pełnych asfaltów.





Wyżej już tylko Pradzad :D




Szybki zjazd przez Czervenohorske Sedlo do Jenenika, żeby zdążyć na 20-tą przed zamknięciem Kauflanda.




Ania chce zostać na imprezie w Lipova Lazne, ale my ciągniemy ją do 'leśnego baru', gdyby wiedziała jakie czekają na nią podjazdy, pewnie by się na to nie zgodziła.




Po zachodzie słońca postanawiamy przenieść się do naszej sypialni, pokonując przy latarkach kilkukilometrowy podjazd. Kominek w przytulnej chacie, wynagrodzi nam potem wszystkie niedogodności tego dnia.

Ognisko part.3

Środa, 19 czerwca 2013 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Krótki wypad na ognisko, uzgodnieniem z Feniksem planów na gorące lato 2013.

Nienazwana droga biegnąca wąwozem wzdłuż potoku Bystrzycy. Pomimo szlaku rowerowego rzadko mija się tu rowerzystów, a to najpiękniejsza droga w Górach Bystrzyckich i jedna z piękniejszych w kotlinie.




Kolejną nienazwaną i nieoznakowaną drogą pniemy się do góry w kierunku Wieczności.



Nieoczekiwane spotkanie na jednej z bocznych dróg, na której nigdy nie widziałęm żadnego rowerzysty. Pozdrawiamy miłą parę z Kłodzka :)


Ognisko i długa pogawędka, której szczegółów nie zdradzę :P

Bialskie i Rychlebskie terenowo

Sobota, 15 czerwca 2013 · Komentarze(9)
Uczestnicy
Tym razem postanowiłem pojeździć po odludnych Górach Bialskich i mało uczęszczanych szlakach Gór Rychlebskich. Towarzyszyła mi grupa dzielnych śmiałków: Feniks i Januszek.


Kawałek za Stroniem zaczęliśmy podjazd na Przełęcz Dział




Od Przełęczy Dział pojechaliśmy bajkowymi dróżkami Gór Bialskich na Przełęcz Suchą i w stronę Działowego Siodła.




Granicę przekraczamy dziką drogą, którą zimą prowadzi trasa Sengena, do Chaty Paprsek jedziemy wzdłuż granicy.



W Paprsku nagroda :D


Z Paprska szybki zjazd do Petrikova, dalej po raz pierwszy przejechaliśmy szlakiem nad Horni Lipowa, nie zjeżdżając do Ramzowej. To piękna szutrowa droga z widokami na Jeseniky.




Po drodze Januszek opowiada nam o leśnym barze, w którym każdy bierze to co chce (piwo, kiełbasy, soki, słodycze) i płaci wrzucając kasę do specjalnej skrzyneczki. Postanawiamy to sprawdzić zjeżdżając z trasy 3km i odkrywamy cudowne miejsce ;)




Niecały kilometr dalej kolejny bar, tym razem z samą wodą. Może to i lepiej, inaczej nie dojechalibyśmy do domu :P




Kolejne odkrycie tego dnia to chata udostępniona turystom, która pobudziła naszą wyobraźnię :)



Nyznerovske Vodopady - było zbyt ciemno, żeby zrobić zdjęcie samemu wodospadowi.


Powrót do Polski przez piękną łąkę na Przełęczy Gierałtowskiej.


Uwielbiam odkrywać nowe ścieżki i miejsca w górach, to był wyjątkowy wypad, dziękuję Feniksie i Januszku za towarzystwo.

Orlickie terenowo

Środa, 12 czerwca 2013 · Komentarze(6)
Uczestnicy
W kotlinie w końcu wypogodziło się, korzystając z wolnego dnia postanowiłem z Feniksem i Januszkiem przejechać pasmem Gór Orlickich. Tym razem nie korzystaliśmy z pociągu do Międzylesia.

W Bystrzycy dołącza do nas Januszek, tu jem pierwszy posiłek - pyszną pieczoną makrelę kupioną na rynku.


W Długopolu spotykamy Ryśka ze Stalowej Woli. Uzupełniamy zapasy płynów, woda ze źródełka w parku jest naprawdę pyszna.


Podjazd w Kamieńczyku zawsze wzbudzał nasz respekt, dzięki nowemu asfaltowi na końcowym odcinku jest łatwiej. Przy drodze wycięto drzewa, dlatego panorama Masywu Śnieżnika jest z tego miejsca lepiej widoczna.



Po przekroczeniu granicy podjeżdżamy wyżej do Chaty Adam, gdzie czeka na nas nagroda - zimne czeskie piwko :)



Od Adama do samych Pastvin zjeżdżamy terenem, po raz pierwszy nie zgubiłem na tej trasie szlaku, który nie jest zbyt dobrze oznakowany.




Jezioro w Pastvinach, pomimo pięknej pogody wszystko pozamykane i mało ludzi.



Nasza trasa prowadzi przez Klasterec nad Orlici nieoznakowanym szlakiem wzdłuż rzeki Divoka Orlici do Zemskiej Brany. To piękna droga, jeszcze raz ją polecam.




Za mostkiem Pasterska Lawka teren robi się stromy i trzeba przenieść rower przez skały.



Zemska Brama.


Szczytami Gór Orlickich prowadzi asfaltowo szutrowa droga, wzdłuż niej znajduje się wiele bunkrów z okresu II wojny.




Ciekawym miejscem na trasie jest Anersky Vrch z postawioną kilka lat temu wieżą.



Petocesti, pomimo niezbyt późnej godziny w górach robi się zimno i ponuro przez nadciągające chmury, dlatego postanawiamy zjechać do Orlicke Zachori.


W Lasówce ciepło i słonecznie, niestety z obu sklepach nie ma kiełbasy na ognisko. Wracamy naszą ulubioną leśną drogą wprost do Polanicy (warto prześledzić jej trakt na mapie).



Pomimo tego, że trasa była dość trudna z dużymi przewyższeniami, trasa głównie w terenie dała mi dużo satysfakcji :)

Machov z ekipą świdnicką

Sobota, 8 czerwca 2013 · Komentarze(6)
Uczestnicy
Ra poprosił mnie i Anię o zaplanowanie trasy pokazującej uroki naszej kotliny. Z radością się na to zgodziłem, dzięki czemu mogłem dziś spędzić fantastyczny dzień z roześmianą ekipą rowerową ze Świdnicy.

Pierwszy przystanek zrobiliśmy w Polanicy przy źródełku, humory dopisywały wszystkim i tak zostało aż do końca wypadu.


Zaraz za Polanicą wjechaliśmy w teren, którym dojechaliśmy aż do Pasterki. W lasach nie było dużo błota, trochę za Polanicą i przed Pasterką, ale nikomu ono nie przeszkadzało. Mój Racing Ralph tym razem spisywał się wyśmienicie, dzięki czemu nie zaliczyłem ani jednej gleby :)




W Pasterce krótki odpoczynek na obiadek i Opata. Tym razem mała kiełbaska wygrała z malutkim schabowym, niestety kiełbaska nie należała do mnie ;(



Powrót zaplanowałem przez Machov, zdjęć niewiele bo jazda po kamieniach wzdłuż granicy szybka, z zjazd z Machovskiego Kriza jeszcze szybszy. Powrót do Polski przez piękną łąką przez Machovske Konciny.



W Pstrążnej z powodu braku czasu postanawiamy skrócić naszą wycieczkę. Trochę mi smutno, że nie pokażę tym razem kolegom Gór Orlickich, ale cieszę się, że zaliczę 20% podjazd pod Bukowinę Kłodzką. Ostatni raz jechałem tam z Leą i Feniksem, tym razem, też nikt nie starży się na mocno wypiętrzony podjazd :)



W Dusznikach kładą nowe tory, a Ania prezentuje uśmiech No.5 - jeden z ładniejszych :)


Obiadek i ostatnie pogaduchy, potem powrót przez Polanicę. W samym Kłodzku trafiliśmy na oberwanie chmury i grad, ale zanim przemokłem zdązyłem dojechać do domu.


Dziękuję wszystkim za fantastycznie spędzony dzień.

Terenowo z Januszkiem

Środa, 15 maja 2013 · Komentarze(6)
Uczestnicy
Dzisiejszy wypad z Januszkiem miał wiele stromych terenowych podjazdów, a najważniejszym z nich było wjechanie pieszym szlakiem granicznym od Przełęczy Lądeckiej na Borówkową. Pomimo dwóch Garminów w akcji nie obyło się bez przygód, dzięki którym przedzieraliśmy się przez ścieżki, którymi dawno nikt nie chodził. Na końcu wycieczki nawigacja pokazał na 85km trasie 1759m przewyższeń.

Pierwszy podjazd to droga z Nowego Waliszowa w kierunku Skowroniej Góry, my zjechaliśmy czerwonym szlakiem rowerowym do Konradowa. Odpoczynek w kamieniołomie przed drugim stromym podjazdem z Konradowa przez Rogóżkę na Przełęcz pod Chłopkiem.



Trzeci stromy podjazd zaczęliśmy w Stroniu i prowadził przez Karpień na Przełęcz Lądecką. Okazało się, że szlak nie pokrywa się z mapą, a leśnicy zostawili na drodze ścięte drzewa i masę drobnych gałęzi. Nie popsuło nam to humorów, a widok Borówkowej za piękną łąką spowodował, że szybko zapomnieliśmy o niedogodnościach.





Czwarty podjazd i najwyższy pik dzisiejszego dnia to Borówkowa. Szczęśliwy że ją zdobyłem chciałem po belce wjechać na szczyt wierzy :D





Piąty podjazd to Przedecz Jaworowa, na którą ostatnio wjedzałem z Leą. Tym razem Januszek tak skutecznie mnie zagadał, że nie zauważyłem kiedy znalazłem się na górze.


Następnie mieliśmy udać się niebieskim szlakiem przez Przełęcz Leszczynową na Droszkowską, ale nie zauważyliśmy skrętu szlaku. Na zdjęciu Januszek namierza jakąkolwiek drogę w promieniu 3km, niestety nawigacja pokazuje, że jesteśmy w lesie, na szczęście na horyzoncie widać Kłodzko.


Zazwyczaj jest odwrotnie, ale tym razem czym było niżej, tym drogi ubywało...


W końcu znaleźliśmy początek asfaltu, który okazał się jego końcem :P


Naszym ostatnim podjazdem była Przełęcz Droszkowska, ale po tym co przeżyliśmy tego dnia, to był już pikuś. Dzięki Janusz za dzisiejszy dzień. :))))

Puchaczówka, Jaworowa, Łaszczowa

Niedziela, 5 maja 2013 · Komentarze(7)
Uczestnicy
Dzisiaj mogłem wspierać Leę w biciu jej życiowego rekordu długości trasy, która na górskim rowerze pokonała 216km. Na dodatek zrobiła to w pięknym stylu pokonując przełęcze kilku pasm górskich: Przełęcz pod Czarnochem (Góry Kamienne), Przełęcz Lisią (Góry Stołowe), Przełęcz Puchaczówka (Masyw Śnieżnika) i Przełęcz Jaworową (Góry Złote).

Spotkaliśmy się na jej trasie w Polanicy, gdzie namówiłem ją na chwilę przerwy przy piwku i kremie z pomidorów.


Przy pierwszym podjeździe padło ostrzeżenie "nie ścigam się z tobą", nie wiedziałem że w ustach Lei oznacza to "ja ci jeszcze pokażę" ;)


W Bystrzycy Kłodzkiej, krótka przerwa na sesję podczas której Lea prezentuje podeszwy swoich pięknych nowiutkich bucików :D


Po drodze postraszyły nas chmury, na szczęście skończyło się na krótkiej mrzawce.


Podjazd pod Puchaczówkę - Lea stwierdziła, że ma kryzys po czym przyśpieszyła i mogłem ją obserwować jako punkt przesuwający się na serpentynkach gdzieś ponad mną :)



Najwyższe wzniesienie tego dnia pokonane, przed nami długi zjazd do Stronia.



W Lądku małe zaopatrzenie, Lea przysypia na stojąco, ale nie ze zmęczenia tylko z nudów, podczas kiedy ja zastanawiam się, który batonik da mi najwięcej energii ;)


Czas goni dlatego nie zatrzymując się wjeżdżamy na kolejną przełęcz Jaworową, radość z pokonania ostatniego większego podjazdu jest ogromna :P



Za Złotym Stokiem robi się płasko, nie jestem przyzwyczajony do takich widoków.


Przed Kamieńcem nasze drogi rozchodzą się, ja mam jeszcze do pokonania Przełęcz Łaszczową, po takiej trasie nie jest miłe dla zdrętwiałych mięśni. Chwilę po przyjeździe do domu dostaję od Lei informacje, o tym że dojechała do domu :D :D :D


Jeszcze raz gratuluję wyczynu, mam nadzieję, że w tym roku uda mi się pokonać podobny dystans i poprawić własny rekord. DZIĘKI :* :* :*

Jiraskove Skaly

Sobota, 4 maja 2013 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Ten dzień zapowiadał się na kolejny zimny i deszczowy. Asfalt po nocnych opadach mokry, ciężko było mi skrzyknąć ekipę. Ania pojechała zmieniać koła w samochodzie, Feniks pojechał do Polanicy. Ustaliliśmy wyjazd na 12-tą, niestety Feniks z powodu poważnej kontuzji nie mógł z nami pojechać - wracaj szybko do zdrowia Pawle.
Celem wypadu były Jiraskove Skaly i zamek Bischofstein w okolicy Teplic nad Metui. Przy okazji odwiedziliśmy kilka ryneczków pięknych czeskich miasteczek.

Pierwszy większy podjazd ze Szczytnej do Karłowa, Ania mocno ciśnie nie odpuszczając nawet na chwilę.


W Karłowie nagroda, widok Szczelińca i pięknej łąki, kiełbaska, pierogi i piwko :)


Z Karłowa fantastyczny zjazd przez Ostrą Górę do urokliwego Machova. Niestety było zbyt zimno, żeby moczyć się pod pompą w centrum miasteczka.




Z Machova przez Belly do Polic nad Metui. Mieliśmy ścigać się na podjeździe, ale cudowny widok sprawił, że zatrzymywaliśmy się co chwilę po to żeby zrobić zdjęcia. W oddali cudowna łąka, którą w zeszłym roku zjeżdżaliśmy z Leą i Feniksem do Machova.




Po kolejnych dość stromych podjazdach, które nie robą na nas wrażenia docieramy do pięknego zameczku pod Adrspassko-Teplickimi Skałami. Jesteśmy jedynymi rowerzystami o tej porze, dlatego turyści dziwnie się nam przyglądają.




Podczas zjazdu do Teplic najmilsza niespodzianka tego dnia, piękne słoneczko pokazujące w pełni uroki tej krainy.




W drodze do Broumova towarzyszyła nam panorama Gór Suchych z Ruprechtickim Spicakiem.




W Wabierzycach byliśmy przed 21 i dzięki pielgrzymce mogliśmy podziwiać pięknie rozświetloną bazylikę.


Dziękuję Aniu za miłe towarzystwo :)

Zabawy z niedzwiadkiem

Niedziela, 28 kwietnia 2013 · Komentarze(8)
Uczestnicy
To był zupełnie niespodziewany wyjazd, w połowie filmu "Jestem bogiem" postanowiłem przerwać seans i ruszyć na rower.

Zaczęło się od spotkania z dziewczynami w Polanicy na pysznej pizzy. Feniks tak wolno zbierał się na rower, a połowa drogi z Kłodzka zajęła mu prawie pół godziny, dlatego załapał się tylko na ostatni kawałek, a resztę może pooglądać teraz na zdjęciach.


Po jedzeniu dziewczyny postanowiły wrócić do Kłodzka, a ja z Feniksem pojechaliśmy szukać przygód. Pierwszą było obłaskawienie niedźwiedzia, który dzięki Kasztelanowi okazał się chętny do współpracy.



Po krótkiej zabawie ruszyliśmy w teren, na leśne polanickie ścieżki.



Kamień zmaltretował puszkę Kasztelana, ale nie popsuło nam to zabawy.



Dojechaliśmy do miejsca w którym miał być ukryty skarb, dzięki zkrobatycznym zdolnościom Feniksa jego szukanie nie zajęło nam dużo czasu.




W drodze powrotnej odwiedziliśmy jeszcze nieużytkowany kamieniołom. którego kamień ma przepiękną barwę.



Dziękuję Feniksie za świetny wypad :)