Wpisy archiwalne w kategorii

Maxi 100-150km

Dystans całkowity:8570.70 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:510:27
Średnia prędkość:16.79 km/h
Maksymalna prędkość:66.00 km/h
Suma podjazdów:89120 m
Maks. tętno maksymalne:192 (108 %)
Maks. tętno średnie:152 (79 %)
Liczba aktywności:74
Średnio na aktywność:115.82 km i 6h 53m
Więcej statystyk

Peklo czyli kawałek raju

Niedziela, 9 czerwca 2013 · Komentarze(7)
Po wczorajszej skróconej trasie, nie zwracając uwagi na burzowe prognozy pogody postanowiłem wrócić w góry, które ominęliśmy i pojechać do samego piekła.

Już przed Polanicą czekała na mnie niespodzianka, główną drogą maszerowała dumna kaczka z jedenastoma młodymi :)


Granicę przekroczyłem pomiędzy Brzozowiem a Czeską Czermną, zaraz za granicą świat wydawał mi się bajkowo piękny, może to przez piękne słoneczko i soczystą zieleń.


Dobrosov i fragmenty umocnień z drugiej wojny.




Od tego miejsca zaczyna się piękny terenowy szlak, który lekko zmodyfikowałem gubiąc znaki szlaku na jednej z łąk, dzięki temu zjechałem wąskimi leśnymi duktami prosto do Piekła.




Znalazłem w pokrzywach zapomniany obelisk z 1757 roku, który stał przy nieoznakowanej ścieżce :)


W końcu dotarłem do cywilizacji, zdziwiła mnie duża ilość rowerzystów, ale nic w tym dziwnego, bo to węzeł szlaków i we wszystkie strony jest blisko.




Na drogę powrotną wybrałem trakt wzdłóż potoku Olesanki, przez Snezne do Olesnice v Orlickych Horach. Zdziwiły mnie dość strome podjazdy po drodze, które dały mi w kość.


W Olesnice przeżyłem załamanie pogody z urwaniem chmury i gradobiciem. Stałem pod drzewem a i tak cały przemokłem, w końcu było mi wszystko jedno i ruszyłem w ponad 30km drogę powrotną. Na szczęście nie było zimno i wszystko skończyło się szczęśliwie :D


Opis tego wpisu jest dość długi i zdjęć wyjątkowo dużo, ale ten rejon jest naprawdę piękny, dlatego zachęcam do wycieczek do czeskiego Pekla.

Velka Destna

Sobota, 25 maja 2013 · Komentarze(6)
Pogoda ostatnio nas nie rozpieszcza, a mi brakuje stromych podjazdów i wysokich szczytów, dlatego postanowiłem wjechać na Velką Destnę od strony Orlickich Zachor. W górach mokro i bardzo zimno, temperatura 5-8 stopni, mimo to spotkałem jedną czeską parę i dwóch samotnych rowerzystów.

Chmury w okolicy Spalonej nie wyglądały groźnie, ale czym dalej tym było gorzej.


Podjazdy na najwyższy wierzchołek Orlickich gór nie wygląda groźnie, ale potrafi dać w d...


Na drodze są fragmenty do odpoczynku dla mięśni, dzieki nim drogę wspomina się bardzo miło :)


Najwyższy szczyt Gór Orlickich - Velka Destna :)



Droga z Masarykowej Chaty do Zieleńca.


Pomimo delikatnej mżawki w lasach nie był mokro, dlatego postanowiłem sprawdzić nieoznakowaną drogę prowadzącą z Zieleńca prosto do Polanicy. Droga zaczyna się kilkadziesiąt metrów poniżej rozjazdu Zieleniec - Lasówka - Duszniki, prowadzi wzdłuż 'Torfowisk pod Zieleńcem' i można nią dojechać do 'Rozdroża pod Bieścem' i dalej już szlakiem do Pokrzywna lub Szczytnej.




Nasz ulubiony szuter nad Pokrzywnem, idealny do nocnych jazd.


Na koniec zagadka dla rowerowych majsterkowiczów. Kupiłem pompkę do amortyzatora i zgodnie ze swoją wagą napompowałem komorę pozytywną i negatywną Reby RL równo po 100PSI. Pierwsze zdjęcie pokazuje ugięcie amortyzatora pod moim ciężarem, drugie maksymalne ugięcie po ostrym zjeździe kamienistą drogą. Amortyzator jest bardzo twardy i jak widać na zdjęciach pracuje w małym zakresie. Jak mam go napompować, żeby rozszerzyć zakres jego pracy.


Puchaczówka, Jaworowa, Łaszczowa

Niedziela, 5 maja 2013 · Komentarze(7)
Uczestnicy
Dzisiaj mogłem wspierać Leę w biciu jej życiowego rekordu długości trasy, która na górskim rowerze pokonała 216km. Na dodatek zrobiła to w pięknym stylu pokonując przełęcze kilku pasm górskich: Przełęcz pod Czarnochem (Góry Kamienne), Przełęcz Lisią (Góry Stołowe), Przełęcz Puchaczówka (Masyw Śnieżnika) i Przełęcz Jaworową (Góry Złote).

Spotkaliśmy się na jej trasie w Polanicy, gdzie namówiłem ją na chwilę przerwy przy piwku i kremie z pomidorów.


Przy pierwszym podjeździe padło ostrzeżenie "nie ścigam się z tobą", nie wiedziałem że w ustach Lei oznacza to "ja ci jeszcze pokażę" ;)


W Bystrzycy Kłodzkiej, krótka przerwa na sesję podczas której Lea prezentuje podeszwy swoich pięknych nowiutkich bucików :D


Po drodze postraszyły nas chmury, na szczęście skończyło się na krótkiej mrzawce.


Podjazd pod Puchaczówkę - Lea stwierdziła, że ma kryzys po czym przyśpieszyła i mogłem ją obserwować jako punkt przesuwający się na serpentynkach gdzieś ponad mną :)



Najwyższe wzniesienie tego dnia pokonane, przed nami długi zjazd do Stronia.



W Lądku małe zaopatrzenie, Lea przysypia na stojąco, ale nie ze zmęczenia tylko z nudów, podczas kiedy ja zastanawiam się, który batonik da mi najwięcej energii ;)


Czas goni dlatego nie zatrzymując się wjeżdżamy na kolejną przełęcz Jaworową, radość z pokonania ostatniego większego podjazdu jest ogromna :P



Za Złotym Stokiem robi się płasko, nie jestem przyzwyczajony do takich widoków.


Przed Kamieńcem nasze drogi rozchodzą się, ja mam jeszcze do pokonania Przełęcz Łaszczową, po takiej trasie nie jest miłe dla zdrętwiałych mięśni. Chwilę po przyjeździe do domu dostaję od Lei informacje, o tym że dojechała do domu :D :D :D


Jeszcze raz gratuluję wyczynu, mam nadzieję, że w tym roku uda mi się pokonać podobny dystans i poprawić własny rekord. DZIĘKI :* :* :*

Jiraskove Skaly

Sobota, 4 maja 2013 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Ten dzień zapowiadał się na kolejny zimny i deszczowy. Asfalt po nocnych opadach mokry, ciężko było mi skrzyknąć ekipę. Ania pojechała zmieniać koła w samochodzie, Feniks pojechał do Polanicy. Ustaliliśmy wyjazd na 12-tą, niestety Feniks z powodu poważnej kontuzji nie mógł z nami pojechać - wracaj szybko do zdrowia Pawle.
Celem wypadu były Jiraskove Skaly i zamek Bischofstein w okolicy Teplic nad Metui. Przy okazji odwiedziliśmy kilka ryneczków pięknych czeskich miasteczek.

Pierwszy większy podjazd ze Szczytnej do Karłowa, Ania mocno ciśnie nie odpuszczając nawet na chwilę.


W Karłowie nagroda, widok Szczelińca i pięknej łąki, kiełbaska, pierogi i piwko :)


Z Karłowa fantastyczny zjazd przez Ostrą Górę do urokliwego Machova. Niestety było zbyt zimno, żeby moczyć się pod pompą w centrum miasteczka.




Z Machova przez Belly do Polic nad Metui. Mieliśmy ścigać się na podjeździe, ale cudowny widok sprawił, że zatrzymywaliśmy się co chwilę po to żeby zrobić zdjęcia. W oddali cudowna łąka, którą w zeszłym roku zjeżdżaliśmy z Leą i Feniksem do Machova.




Po kolejnych dość stromych podjazdach, które nie robą na nas wrażenia docieramy do pięknego zameczku pod Adrspassko-Teplickimi Skałami. Jesteśmy jedynymi rowerzystami o tej porze, dlatego turyści dziwnie się nam przyglądają.




Podczas zjazdu do Teplic najmilsza niespodzianka tego dnia, piękne słoneczko pokazujące w pełni uroki tej krainy.




W drodze do Broumova towarzyszyła nam panorama Gór Suchych z Ruprechtickim Spicakiem.




W Wabierzycach byliśmy przed 21 i dzięki pielgrzymce mogliśmy podziwiać pięknie rozświetloną bazylikę.


Dziękuję Aniu za miłe towarzystwo :)

Javornik

Niedziela, 14 kwietnia 2013 · Komentarze(8)
Uczestnicy
To był pierwszy ciepły weekend w tym roku. Skrzyknąłem ekipę dzielnych bikestatsowiczów Anię, Feniksa, Januszka i ruszyliśmy okrężną trasą na czeskie piwo do Javornika. Przy stromym podjeździe na Przełęcz Lądecką nikt nawet nie kwęknął, a przed samym Kłodzkiem Ania i Feniks oświadczyli, że nie chce wracać do domu i musiałem z zrobić rundkę honorową w kierunku Polanicy.
Brawo, oby tak dalej :D

Przystanek przy zbiorniku Topola


Wspólne zdjęcie w Paczkowie


Nasz dzisiejszy cel Javornik




Piękny kościół w Travnej


Na Przełęczy Lądeckiej sporo śniegu


Podjazd w kierunku Borówkowej tym razem sobie odpuszczamy


Ładnie odnowione kamienice w Lądeku Zdrój


Tour de Głuszyca

Niedziela, 23 września 2012 · Komentarze(10)
Jakiś czas temu, siedząc w Orlickie Zachori przy piwku, LEA rzuciła hasło 'Tour De Głuszyca'. Szybko podchwyciliśmy z Anamaj ten plan i od razu ustaliliśmy termin wypadu. Do naszej trójki w roli przewodnika i jak się potem okazało złotej rączki, dołączył Toomp. Nie miałem pojęcia, że ten wypad będzie taki ekscytujący.

Zaczęło się od tragedii, mój rower po przejechaniu kilku kilometrów zazgrzytał. Wygiął się hak przerzutki, prawie nowy SLX zwinął się w kulkę, a łańcuch rozerwał tracąc jedno ogniwo. Po tym co zobaczyłem, byłem pewien, że to koniec dalszej jazdy i załamany zacząłem rozglądać się za stacją kolejową. Bardziej doświadczony Toomp stwierdził, że spróbujemy naprawić usterkę i przy pomocy dwóch francuzów pożyczonych od miłego gospodarza sprawił, że rower był jak nowy.
Dziękuję kolego za uratowanie dnia :)



Po pierwszym stromym podjeździe z Siepnicy w stronę Rzeczki, wszyscy już byliśmy uśmiechnięci, chociaż LEA nie była zadowolona, że podjazd tak szybko się skończył ;)



Kiedy wyjątkowo stromym podjazdem podprowadzałem rower na Rybnicki Grzbiet, nie miałem pojęcia jakie atrakcje czekają mnie na górze. Przecudny singielek trawersujący Jałowiec, dostarczył nam duuużo wrażeń :D



Następna atrakcja to podjazd na Rogowiec. Z Dołu obserwujemy jak Toomp perfekcyjnie pokonuje wzniesienie. Nasze Racing Ralphy niemiłosiernie ślizgają się na mokrych kamieniach, nie dając nam szans na zdobycie szczytu, chociaż Anamaj walczy do samego końca.



Kolejne atrakcje to Turzyna i Waligóra, z przerwą na jedzenie i piwko w Andrzejówce.



Do Przełęczy pod Czarnochem dojechaliśmy przed zachodem Słońca i tam musieliśmy się rozstać z Leą i Toompem :(
Po Czeskiej stronie czekał nas ostry zjazd do Broumova, a potem nocny przejazd do Kłodzka. Temperatura 3-5 stopni spowodowała, że poczuliśmy się jak w zimie, do domu dotarliśmy szczęśliwie po 21.



To był wyjątkowy wypad, prawdziwe MTB dla twardzieli. Mam mocne postanowienie poćwiczenia techniki jazdy po kamieniach i korzeniach, żeby kolejnym razem przejechać szlak bez schodzenia z roweru - Toomp udowodnił nam, że jest to możliwe. Dziękuje Wam za przemiłe towarzystwo, pamiętajcie o mnie przy planowaniu kolejnych rajdów po górkach :P

Dookoła Śnieżnika

Poniedziałek, 17 września 2012 · Komentarze(7)
Piękna pogoda spowodowała, że postanowiłem zrealizować odkładany plan objechania dookoła Śnieżnika.

W Międzygórzu ciągle wakacje, parasole, kilka rodzajów czeskiego piwa do wyboru i pyszny hamburger, który dał mi siły na cały dzień.



Od Międzygórza zaczyna się podjazd zółtym szlakiem rowerowym, najpierw asfaltem a potem szutrem. Droga wydaje się łatwiejsza niż ta z Jodłowa. Na drodze spotykam na rowerze Bożenę, która za cel obrała (i zdobyła) Mały Śnieżnik, a na Przełęczy Puchacza Krystynę, która koniecznie chciała mi wybrać dalszą trasę :)



Po Czeskiej stronie szukam najkrótszej drogi do Chaty Vileminka, niestety nie ma tam żadnego sensownego zjazdu, dlatego musiałem sprowadzić rower. Mogłem jednak posłuchać Krystyny i zjechać do Dolni Morava ;)



Podczas dzikiego marszu przez las obserwuję po drugiej stronie wąwozu trawers, na który chcę się dostać. W końcu udaje mi się dotrzeć na właściwy szlak.



Trawers kończy się nad wyciągiem narciarskim w Dolni Morava. Moja dalsza droga prowadziła szutrami do schroniska Navrsi, ale szlaki były bezludne o tej porze roku i pomimo wczesnej godziny robiło się niemiło zimno.



Granicę przekroczyłem na dziko, moim ulubionym przejazdem przez Siodło Martena, skąd szybko zjechałem do Bolesławowa. Na Drodze Nad Lejami powstaje nowy szlak rowerowy nr 5727. Nie wiem czy będzie miał jakiś kolor, bo ostatnio szlaki malowane są czarno-biało z numerami, które ciężko rozróżnić bez zatrzymywania roweru. Jestem ciekaw kto wpadł na taki pomyśł, myślę, że na pewno nie rowerzysta.



Ruprechticky Spicak i kawałek dalej

Niedziela, 9 września 2012 · Komentarze(9)
Dawno nie byłem na tym pięknym szczycie. Przypominając sobie zjazd kamienistą drogą na czeską stronę, postanowiłem sprawdzić czy można nią wjechać na wierzchołek. Trasę wymyśliłem tak, żeby jak najwięcej przejechać w terenie. Podczas dojazdu przejechałem przez Góry Stołowe i Broumovsko, a wracałem Górami Suchymi.

Góry Stołowe.



Panorama Gór Suchych od czeskiej strony, Ruprechticky Spicak coraz bliżej.



Końcówka podjazdu, a raczej podejścia na szczyt ma takie nachylenie, że nie daje szans na zdobycie bez schodzenia z roweru. Nie wierzę, że można tędy wjechać.



Za to widoki ze szczytu rekompensują wszystkie trudy :)



Od polskiej strony podejście na szczyt jest jeszcze mocniejsze, daje w kość nawet idącym pieszo.



Tu mój dziki trawers wierzchołka, niestety droga zamiast w dół, prowadzi jedynie do granicy. Dalej pozostaje sprowadzanie roweru.



'Tour De Głuszyca' w tym odcinku jest bardzo wygodna leśną drogą.



Po raz pierwszy przejechałem przez 'Przełęcz Pod Czachorem'. Po polskiej stronie dzicz i głusza, po czeskiej cywilizacja, czyli restauracje, pensjonaty i przepiękny asfalcik.



Na końcu wycieczki szukanie polnych dróg i przygód pomiędzy ścierniskami, czyli totalna improwizacja :D



Wałęsanie się po kotlince

Środa, 29 sierpnia 2012 · Komentarze(8)
W środku tygodnia piękna słoneczna pogoda, w weekendy pochmurnie. Wpadłem na pomysł, żeby zamienić sobotę ze środą, a Feniks ułożył trasę w której znalazły się takie atrakcje jak czeskie piwo Holba w Międzygórzu, bajkowy podjazd do ogrodu bajek, ognisko w dzikim lesie, nocny sprint po szutrach gór Bystrzyckich i pięknie oświetlony park zdrojowy w Polanicy.
Lepiej nie można było tego wymyślić, dzięki Feniks :)



Na uroczej polanie w Górach Bystrzyckich odkrywam dziwną butelkę z wytłoczonym napisem Opekta. Mówię Feniksowi, że nasi tu byli i pili piwko. Okazało się, że nie nasi, tylko Niemcy i nie piwko tylko napój owocowy produkowany w latach 30-tych zeszłego stulecia :)



Rychleby inaczej

Sobota, 25 sierpnia 2012 · Komentarze(5)
W sobotę miało padać, przez co odwołaliśmy wyprawę na Pradziada, a ja dzień miałem spędzić przed telewizorem. Okazało się, że prognozy nie sprawdziły się i nie mogąc usiedzieć w domu postanowiłem spenetrować nieznane ścieżki Gór Rychlebskich.

Na dojazd wybrałem Przełęcz Piekło, do której dojechałem nieoznakowanym szutrem z Nowego Gierałtowa (ostatnie 200m musiałem prowadzić rower). 100m poniżej przełęczy, po czeskiej stronie jest źródełko z krystaliczną wodą i biegnie szutrowa droga z niebieskim szlakiem rowerowym.



To cel mojej wycieczki - góry: Koprivnik i Lvi Hora, które zamierzam przetrawersować.



Do myśliwskiej chaty na 'Polska Cesta' docieram po 17tej, pogoda nie jest rewelacyjna, obawiam się zapowiadanego na wieczór deszczu. Postanawiam nie zdobywać szczytu Lvi Hora, na który jak sądzę trzeba wprowadzać rower. Wybieram zachodni trawers, który obserwowałem jadąc wzdłuż granicy. Od tego miejsca zaczyna się długi zjazd z przepięknymi widokami, na początku szutrem, potem niezłym asfaltem, który kończy się w Niznerov.



Niznerov i łowisko pstrąga na górskiej rzece poniżej Niznerovskich wodospadów (piwko, czeska muzyczka, przepyszny pstrąg, sielanka :)))



Powrót skróciłem przejeżdżając przez Przełęcz Gierałtowską, przejazd sprawdzony ostatnio, wydaje się mniej stromy niż podjazd z Javornika na Przełęcz Lądecka (przed przełęczą około 1km jazdy po szutrze i łące).